Wczoraj ze Zbyszkiem i moim dwuletnim już synem Antosiem wróciliśmy na stałe do Rzeszowa. Trochę się martwię co teraz z nami będzie ale z drugiej strony co ma być.? Michał od naszego rozstania dzwonił może z dwa razy ale i tak nie odebrałam. Od Iwony Ignaczak wiem że on i Monika są razem co najpierw mocno mnie zabolało a potem dotarło do mnie że to w sumie dobrze że kogoś ma.
Na razie zatrzymaliśmy się u Zbyszka ale już szukam jakiegoś mieszkania dla nas. Jako że Zibi poszedł na rozmowy z prezesem Resovi to ja i Antoś wybraliśmy się na zakupy. Odkąd mały zaczął chodzić to nie mogę nad nim zapanować i ciągle za nim biegam. Tylko wszedł do Tesco od razu próbował zejść mi z oczu ale nabrałam już wprawy i szybko mi nie ucieknie.
-Antoś skarbie, chodź weźmiemy jeszcze jakiś makaron, zrobimy wujkowi Zbyszkowi obiad.- chwyciłam go za rękę
-Dzie Ujeć Zibi?- spytał mnie syn
-Wujek poszedł starać się o pracę synku. Będzie nie długo.- uśmiechnęłam się do małego
-To oć do ujka!- Antek pociągnął mnie w stronę drzwi
-Najpierw zrobimy zakupy a potem pójdziemy po wujka.
Kupiłam wszystko co potrzebne do obiadu i z synkiem już siedzieliśmy w samochodzie kiedy zadzwonił Zbyszek.
-Patrz Antek dzwoni wujek.- uśmiechnęłam się do syna i odebrałam
-No cześć. Co robicie?- spytał atakujący
-Wracamy z zakupów. Jak negocjacje?.
-A idź masakra jakaś...
-Co się stało.!- wystraszyłam się
-Emila, gdzie ty jesteś?- jęknął do telefonu
-Przed sklepem. Co ci jest?- spojrzałam na Antosia bawiącego się misiem w foteliku
-Miałem wypadek na Podpromiu. Przyjedź po mnie błagam...
-Matko, coś ty znowu sobie zrobił. To nie na twoje lata już chyba.!
-Ty nie bądź taka mądra. Lepiej przyjedź po mnie szybko- znowu wyjąkał
-Dobra odstawię młodego do rodziców i już po ciebie jadę.- westchnęłam
-Bez sensu. Weź go ze sobą. Tu i tak nikogo nie ma no i będziesz tu szybciej.
-Ok. Już jadę sieroto!. Nie zrób nic sobie do mojego przyjazdu!- odłożyłam telefon
-Ujęć Zibi dzwonił?- spytał mnie syn
-Tak synek, to był wujek. A tak w ogóle to straszny z niego kaleka.- zaczęłam się śmiać i ruszyliśmy w stronę hali
Po 15 minutach trzymając Antosia za rękę weszłam na tak dawno nie
widzianą halę. Aż się łza w oku kręci normalnie. Pierwsze co rzuciło mi
się w oczy to Zbyszek siedzący na ławce. Trochę zdziwił mnie fakt że nic mu nie jest ale i tak szybko z Antkiem do niego podeszliśmy.
-No hej. Żyjesz jeszcze?- odezwałam się do atakującego
-Ujęć laleka!- wtrącił mój syn
-Że co niby?- spytał Zibi
-Że kaleka. Mówi że łajza jesteś! Swoja drogą wystraszyłam się że serio coś ci jest. Po co to wszystko?- zaczęłam krzyczeć na Bartmana
-Tak a czy łajza zorganizowała by ci taki komitet powitalny?- Zbyszek
zagwizdał i zza ściany wyskoczyła cała drużyna Resovi z prezesem,
managerem, i trenerem na czele.
-Zibi, co to...- zaczęłam
-Niespodzianka!- uśmiechnął się Zbyszek
-Coś ty wymyślił Bartman?- do oczu napłynęły mi łzy
-No przecież musimy się przywitać!- mocno przytulił mnie Igła
Zostałam ucałowana i wyściskana przez wszystkich członków Resovi. Bardzo ucieszyłam się na ich widok, strasznie tęskniłam za tymi głupkami. Piotrek jak mnie złapał tak nie chciał wypuścić na a na powitanie musiał mnie okręcić w swoich ramionach jakieś 4 razy. Ucieszyłam się jak mnie postawił bo szczerze już robiło mi się nie dobrze. Antek tylko stał schowany a moją nogą wystraszony widokiem tylu wysokich panów przytulających jego mamę.
-Boszz jaka ty piękna jesteś!- wtrącił Cichy
-Ale się za wami stęskniłam wariaci!- wytarłam oczy
-A ten mały blondynek to kto?- Krzysiek kucnął koło Antośka
-A to chłopaki jest...- zaczęłam
-Co się dzieje? Co robicie?- usłyszałam znajomy głos
-Oo dotarł Kubiak. Mamy gości ziom!- odezwał się Lotman
-Że kogo niby?- przyjmujący podszedł bliżej
-Przyjechały nasze zguby...- dodał Kosa
-To wy! Wróciliście!- wytrzeszczył oczy
-Jak widać.!- wzruszyłam ramionami
-Nie dokończyłaś prezentacji kim jest młody!- wtrącił Igła
-To jest mój syn, Antoś.- wzięłam go na ręce
-Masz syna? O ja cię pier...
-Krzysiek, bez takich słów proszę!- przerwałam mu
-Zibi jak ty mogłeś zapłodnić naszą Emilkę? Nie wstyd ci?!- krzyknął Cichy
-A ty głupi jesteś.! To nie ja!- Zbyszek trzepnął Piotrka przez głowę
-To ja.!- cicho odezwał się Misiek
-Co ty?- Igła zrobił dziwną minę
-Jestem jego ojcem. To mój syn!
-Żartujesz?- Cichy zrobił wielkie oczy
-Co w tym dziwnego skoro tyle czasu byli razem? To normalne że ze sobą spali!- Krzysiek znowu trzepnął Piotrka w głowę
-Nie bijcie mnie bo mi IQ spada co! Potem się dziwicie że tak powoli kumam o co chodzi.!
-Mama oć do bomu!- do ucha szepnął mi Antek
-No i się wystraszył! Brawo chłopaki!- Zibi zrezygnowany machnął ręką
-To co robimy imprezę powitalną!?- Krzysiek klasnął w dłonie
-Możemy pogadać?- spytał mnie Kubiak
Razem z młodym i Michałem odeszliśmy na bok tak żeby chłopaki nie słyszeli naszej rozmowy. Myślałam że jakoś lepiej zniosę jego widok ale w tej chwili jedyne na co mam ochotę to mocno się do niego przytulić i usłyszeć jak mi mówi że mnie kocha. biorę się w garść jednak i staram się nie okazywać żadnych uczuć.
-A o czym ty chcesz rozmawiać?
-O Antosiu...- zaczął
-O moim synu. A o czym tu mówić?- zdziwiłam się
-Chciałaś powiedzieć że o naszym synu...
-Nie.! Powiedziałam tak jak chciałam a Antek nie ma ojca. Sama go wychowuję!
-A Zbyszek?- spytał
-Kim jest Zibi!?- spytałam syna
-Ujeć! Ujeć Zibi!- mały się roześmiał a ja go mocniej przytuliłam
-Wujek? To wy nie jesteście razem!?- zdziwił się
-Nie. Jako że mały ma tylko mnie to mi pomaga ale jest tylko moim przyjacielem. Nic więcej nas nie łączy.- odpowiedziałam
-Jest taki do mnie podobny.- Kubiak szeroko się uśmiechnął
-To ty go spłodziłeś więc to fakt.- postawiłam syna na podłodze a ten pobiegł szybko do Bartmana
-Powiedział już to słowo?
-Jakie słowo?- zdziwiłam się
-Tata.- spojrzał jeszcze na niego
-Nie musiał bo nie miał do kogo. On nie ma taty Michał!- oburzyłam się
-Ma i chcę żeby to wiedział!- krzyknął
-A gdzie byłeś gdy się rodził, gdy stawiał pierwsze kroki? Gdzie byłeś jak miał gorączkę a my razem ze Zbyszkiem na zmianę przy nim siedzieliśmy albo kiedy wyżynały mu się ząbki i cały czas płakał.? Nie było cię, a teraz domagasz się ojcostwa.- z oczu popłynęły mi łzy
-Emila, tak bardzo mi przykro. Wiem że nawaliłem i to moja wina ale...
-Nie ma ale Kubiak. Przez pierwsze pół ciąży co noc płakałam bo to co się stało cholernie mnie bolało. Kochałam cię jak nikogo na świecie a ty tak zwyczajnie mnie zostawiłeś.- krzyknęłam
-To nie tak. Jaaa...- zaczął
-Nie ważne. Już się pozbierałam a Antoś to najlepsze co mnie spotkało w życiu.- odgarnęłam włosy z twarzy
-Mami oć juś. Do bomu!- do nogi przytulił mi się syn
-Tak idziemy skarbie. Powiedz panu papa.- wzięłam małego na ręce
-Papapa...- syn powiedział do Kubiaka
-Papa kolego.- Michał poczochrał włosy syna
Kiedy wyszliśmy ze Zbyszkiem z hali poczułam niesamowitą ulgę. Bałam się spotkania z Michałem a teraz mam to już za sobą. Antek siedzi tylko u Zbyszka na rękach a że ten jest wysoki to jemu to pasuje bo wszystko widzi. Zadowoleni powoli wracamy do domu.
-Zaprosiłem chłopaków na dziś wieczór. Masz coś przeciwko?- zaczął Zibi
-No co ty przecież to twoje mieszkanie. A kogo zaprosiłeś?- uśmiechnęłam się lekko
-Igłę z Iwoną, Kosę i Piotrka Nowakowskiego. Ma być mecz i chcemy razem obejrzeć.- odwzajemnił uśmiech
-Spoko. Fajnie będzie ich zobaczyć. Cieszę się. O chodź kupimy sobie lody!- ucieszyłam się na widok budki z lodami
-Pewnie, jak za starych dobrych czasów.- i poszliśmy na lody
-Powinieneś pogodzić się z Michałem.- stwierdziłam patrząc na Zbyszka
-Co!?- zdziwił się
-Pogódźcie się proszę. Od naszego wyjazdu nie rozmawialiście. Przeze mnie straciłeś najlepszego przyjaciela. Proszę cię...- zrobiłam kocie oczy
-Ale Emila, wiesz jak było. Dlaczego to ja mam go przepraszać?
-Bo ja cię o to proszę.! Zbysiaczku nie bądź taki noo....- zaczęłam
-Sory Emila. Wiesz że cię uwielbiam ale nie. Jesli to on pierwszy wyciągnie rękę na zgodę to ok ale jesli nie to ja tez się nie ugnę.!
-Nawet jak cię oboje z Antkiem poprosimy??
-Zastanowię się ok. Jedz loda bo jak nie to ja ci go zjem.- uśmiechnął się szeroko
Wróciliśmy do domu i szybko nakarmiłam Antka. Potem zrobiłam szybkie spaghetti dla nas. Zbyszek wziął prysznic a potem razem zjedliśmy.
Po zjedzeniu zaczęłam sprzątać a Zbyszek usiadł z Antosiem na dywanie i zaczęli śmigać samochodzikami po podłodze. Przyjemnie się patrzy na ten widok. Patrzę na nich z uśmiechem ale przerywa mi dzwonek do drzwi. Szybko otwieram i widzę w drzwiach Krzyśka i Iwonę. Wpuszczam ich do środka i razem wchodzimy do salonu. Zaraz po nich dołączają do nas Nowakowski i Kosa.
Co mnie rozśmiesza? Mój Antek który od razu wspina się z uśmiechem na Krzyśka i krzyczy "Ujeć, ujeć". Od razu małego uspokajam i tłumacze że to nie wujek ale Igła tylko mruga do mnie.
-Daj spokój, dla niego wszyscy siatkarze to wujkowie.- Krzysiek wziął małego na ręce
-Właśnie. A ja jestem ciocią!- dodała Iwona
-No ale jest świetny. I cały tata.- uśmiechnął się do mnie Igła
-Antek nie ma taty. Jest tylko mój.- podałam Iwonie herbatę
-Michał się na to zgadza?- spytała koleżanka
-Nie ma wyjścia. Niech nie zgrywa dobrego taty, bo wcale nim nie jest.- usiadłam na dywanie koło syna
-Masz rację. On ma tą swoją Monikę więc niech się jej trzyma a Antoś ma od teraz nas.- Iwona usiadła obok mnie
-On i Monika się rozstali. Ta jędza chciała od niego tylko kasy.!- wtrącił Cichy
-To nie jest ważne. Każde z nas ma swoje życie.!- odetchnęłam
-Swoją drogą to koleś ma tupet żeby teraz się dopominać praw do syna.- wtrącił Krzyś
-Nie ma nawet o tym mowy. To dziecko to mój skarb, z resztą Zbyszek był z nami wie jak to wszystko przeżyłam. Michał może zapomnieć o synu.- mocno przytuliłam dziecko.
-To fakt, ciężko było ale jakoś wytrwałem.- Zibi zaczął się smiać
-Tobie było ciężko? Niby czemu?- zdziwiłam się
-Bo yyyy z resztą oo Antek chodź pobawimy się.!- spryciaż wymigał się od odpowiedzi
-I tak się dowiem o co ci chodzi.!- rzuciłam za nim
Wieczór minął bardzo przyjemnie. Strasznie stęskniłam się za rzeszowską bandą siatkarzy. Mam w nich ogromne wsparcie i prawdą jest że oni są jak wielka rodzina pełna wielkoludów. Jutro z samego rana jadę do rodziców, już się z nimi umówiłam że poznają wnuka a Kamila swojego chrześniaka. Po wyjściu siatkarzy Zbyszek pomógł mi posprzątać salon i z kieliszkiem wina w ręku w końcu oddycham z ulga. Spotkanie z Michałem mam za sobą więc najgorsze już minęło. Tak mi się przynajmniej wydaje...
===========================================================================
Witajcie!
Oddaję wam ten 20 rozdział do przeczytania i komentowania:)
Następny w niedzielę.!
Nic więcej nie mam do dodania... no chyba że buziaki dla wszystkich :***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz