piątek, 2 maja 2014
19. Wspólna decyzja i kolejne zmiany...
UWAGA!!!
Z tym rozdziałem do obsady dołącza 2- letni syn Emilki i Michała: Antoś!
~3 lata później~
Włochy są piękne i cudowne. Razem ze Zbyszkiem mieszkamy w całkiem sporym apartamencie i szczerze dobrze nam tu. Oczywiście co rok Resovia stara się o powrót Zbyszka do drużyny. Tym razem widzę że on chce wrócić do kraju i często o tym mówi. Za kilka dni kończy mu się umowa z Modeną więc prawie codziennie poruszamy ten temat. Jeśli chodzi o mnie to Zbyszek zakazał mi jakiej kolwiek pracy poza pracami domowymi i opieką nad Antośkiem. Ogólnie układa nam się całkiem fajnie gdyby nie gorączka małego która ciągnie się już przez 2 dni. Zbyszek bardzo mi pomaga chociażby wstawając w nocy do niego czy zabawie z nim. Traktuje go jak syna i ja doskonale to widzę i to właśnie w takich momentach jest mi cholernie źle że nie ma z nami Michała.
Po w miarę spokojnej nocy z samego rana obudził mnie płacz Antosia. Szybko wstałam i pobiegłam do pokoju małego by zobaczyć co się stało. Jak się okazało mały znowu gorączkuje a ja jak głupia się rozkleiłam bo nie mogę patrzeć jak mojemu dziecku coś jest a ja nie mogę mu pomóc. To beznadziejne uczucie kiedy po podaniu leku musisz słuchać tego płaczu w oczekiwaniu na to że lek zacznie działać. Na szczęście lekarstwo w miarę szybko zadziałało i po dwóch godzinach mały czuł się dobrze. Zaczęłam przyrządzać owoce morza na obiad a syna położyłam na kanapie przed telewizorem tak żeby mógł obejrzeć swoją bajkę. Widocznie był zmęczony bo po 10 minutach zasnął. Nawet nie wiem kiedy minęło mi całe przedpołudnie i z treningu wrócił Zbyszek.
-Hej Emila. Jestem już.- słyszę go od razu po wejściu do domu
-Słyszę ale ciszej ciut bo mi mały przed chwilą zasnął ok.- podeszłam do niego
-Aa to Sory. Nie wiedziałem.
-Nie krzyczy więc dalej śpi. Chodź jeść. Właśnie skończyłam.
-Co dziś serwujesz?- uśmiechnął się szeroko
-Owoce morza. No chodź póki gotowe do jedzenia.- pociągnęłam go do kuchni
-Wiesz co, to włoskie żarcie jest całkiem ok ale tęskni mi się za polskim.
-Co ty bredzisz? Wczoraj jadłeś ruskie pierogi, a dziś na śniadanie naleśniki. Praktycznie codziennie masz coś polskiego.- parsknęłam śmiechem
-Wiem ale...
-Powiedz to w końcu. Przestań być tchórzem co?!
-Ale że o co ci chodzi!?- zdziwił się
-Tęsknisz za polską i to widać. Czemu mi tego nie powiesz?
-Bo wiem że jest ci tu dobrze a ja chcę żebyś była szczęśliwa.
-I co myślisz że w Polsce nie będę? Ja też bardzo tęsknię za rodziną i znajomymi, czekałam tylko aż wkońcu przyznasz się do tego że chcesz wracać.
-Naprawdę? Ty chcesz wrócić do kraju. Mówisz serio?- zrobił wielkie oczy
-Chcę. Tu faktycznie jest pięknie i w ogóle ale chcę do domu. Wracamy co?- zrobiłam proszące spojrzenie
-Ale nie chcę żeby to wyglądało tak że na ciebie naciskam. Skończył mi się sezon ligowy i muszę podjąć jakąś decyzję... - zaczął
-Uznajmy że to nasza wspólna decyzja. Tez chcę wrócić do Rzeszowa.- uśmiechnęłam się do niego szeroko
-Ooo ujeć Zibi!- rozmowę przerwał nam mój synek
-Oo wstałeś urwisie.- Zbyszek wziął małego na kolana
-Tak. Śtalem. A ty dzie byleś ujeć?
-Byłem w pracy. A ty wiesz że nie długo zobaczysz dziadzia i babcię. Wracamy do domu.- atakujący przeczesał włosy małemu
-A ten bom?
-Ten zostawimy i wrócimy do tego prawdziwego.!- zaczął mu tłumaczyć
-Aaa...- odpowiedział Antoś
-Idź się pobawić synu. Daj wujkowi zjeść...
-Wiesz Emila pomyślałem że mógłbym zaadoptować Antośka i stworzylibyśmy mu prawdziwą rodzinę.- niepewnie odezwał się Zibi
-Ale, ale jak to? Zbyszek my nie jesteśmy parą, ani małżeństwem. Przyjaźnimy się tak?
-Tak ale przecież moglibyśmy spróbować być razem. Może by się nam udało...- zaczął
-Ej ale ja myślałam że my mamy jasną sytuację. Zbyszek ja cię nie kocham. Nawet nie wiesz jak bym chciała cię pokochać ale nie potrafię. To jest trudne, ja przepraszam że dałam ci jakieś nadzieje ale...
-Wiem. To ja przepraszam. Głupio wypaliłem i oo to nie ważne. Nie było tematu ok.
-Zbyś ja...
-Serio nie było tematu. Daj spokój, nic takiego się nie stało. Rozumiem wszystko.
-Kocham cię ale jak brata. Nie chcę żeby ta sytuacja coś między nami zmieniła, bo bardzo mi na tobie zależy.
-Emila, nie przejmuj się tym. Między nami wszystko jest w porządku.- przytulił mnie mocno
-Ujeć oć bum bum- Antek złapał Zbyszka za rękę i pociągnął na podłogę gdzie leżały jego samochodziki
Posprzątałam szybko obiad, przebrałam małego i poszliśmy wszyscy na lody. Lubię patrzeć jak Zbyszek nosi małego na barana. Obeszliśmy park i lodziarnię tak jak naszego pierwszego dnia tutaj. Antek był prze szczęśliwy kiedy Zibi kupił mu żelki, watę cukrową a na deser wielkiego kolorowego lizaka. Aż sama się zdziwiłam czemu mały nie zwymiotował tym cukrem i już miałam zabronić ale stwierdziłam że ten jeden jedyny raz nie odbiorę mu tej chwili szczęścia.
Wróciliśmy do domu w świetnych nastrojach. Mały od razu rzucił się na dywan do swoich zabawek a ja zaczęłam krzątać się po kuchni. Zbyszek zażyczył sobie szarlotkę, tak jakby mało się dziś najadł słodyczy. Niestety Antek trzyma sztamę z wujkiem i też całą droge wołał że "Kce paćek" czyt. Chce placek. Zbyszek zajął małego torem samochodzikowym a sam zajął się telewizją.
-Tee Bartman jak chcesz placek to chodź i mi pomóż co?- krzyknęłam do niego
-Ja? Mówisz serio? Ja w życiu placka nie robiłem.
-No to się nauczysz. Chodź. zrobiłam mu miejsce przy blacie kuchennym
-To będzie ciekawe doświadczenie.- wzruszył ramionami
-Ahaa, na razie masz coś prostego. Weź mąkę przesiewaj.!
-Ok, ale za skutki nie odpowiadam.!- odwróciłam się w druga stronę a ten zaczął robić co mu kazałam
-Hahaha Zbyszek co się stało?- odwróciłam się i zobaczyłam Zbyszka całego w mące
-No bo mówiłem że nie umiem i teraz masz.!
-Ale sierota.! Idź się umyj ja do kończę.
-Ty też się musisz umyć przecież.!- spojrzał na mnie jak na wariatkę
-Yyy że niby po co. Czysta jestem.!
-Już nie!- wariat chwycił miskę mąki i rzucił mi w twarz
-Co ty zrobiłeś. Oszalałeś, teraz serio muszę się umyć- opadły mi ręce
-Służę madame...- ukłonił się teatralnie a sekundę później przerzucił mnie sobie przez ramię i niósł do łazienki
-Zostaw brutalu. Serio puszczaj mnie dupku. No puszczaj bo będę krzyczała. Antek pomocy.!!!
-Jawo ujeć.( Brawo wujek)- mały tylko się śmiał i klaskał w dłonie
-Ty na serio oszalałeś? Weź mnie postaw.!- klepnęłam go w tyłek gdy byliśmy już w łazience
-Chciałaś się myć to masz.!- wszedł ze mną do kabiny prysznicowej i odkręcił wodę na full
-Aaaaa zimna... Chociaż ciepłą byś włączył co?
Po 5 minutach męczenia się z wielkim atakującym pod prysznicem jakoś udało mi się wydostać z łazienki. Jak się okazało Antek dalej siedzi na dywanie i na mój widok śmieje się jeszcze głośniej. Szybko pobiegłam do sypialni i ubrałam jakieś suche ubrania.Kiedy wyszłam z pokoju okazało się że Zbyszek bawi się w najlepsze z małym.
-Kto posprząta ten sajgon co?- weszłam do kuchni, a chłopaki spojrzeli na siebie i razem odpowiedzieli
-Nie my!
-Ehhh spoko ale placka nie będzie. - wzruszyłam ramionami
-To szantaż?- spytał Zibi
-Nie po prostu jak tu posprzątam to nie będzie mi się chciało od nowa brudzić.!
-To najpierw zrób placka a potem posprzątaj.!- Zbyszek podszedł do mnie
-Mam lepszy pomysł. Pomóż mi to będzie szybko.
-Już raz chciałem ci pomagać i widzisz...
-Oj już dobra idź do Antka a ja tu sobie sama świetnie poradzę.!- machnęłam ręką
-Ale placek będzie tak?- spytał jeszcze
-Będzie, będzie...
Trochę mi się zeszło ale zrobiłam i szarlotkę i posprzątałam. Zbyszek jadł z takim apetytem że od razu przeszło mi zmęczenie. Usiadłam w salonie przed telewizorem, Antek oglądał bajkę a ja zaczęłam czytać książkę. Zbyszek ukrył się u siebie w pokoju więc jest w miarę cicho. Co chwila tylko mały się śmieje do telewizora.
Tydzień minął w mgnieniu oka i szybko okazało się że nasz powrót do Polski to nie plany, my dziś wyjeżdżamy. Spakowaliśmy wszystkie nasze rzeczy, Zbyszek odniósł klucze prezesowi i ruszyliśmy w drogę powrotną. Antoś przespał większość drogi a my z Bartmanem mieliśmy mnóstwo czasu na rozmowę.
-Boisz się?- spytał
-Raczej nie. Czuję jakbym zaczynała życie od nowa.
-A Michał.? Wiem że myślałaś o nim przez te 3 lata. Co zrobisz z tą sytuacja?
-Michał ma prawo poznać syna. Tego mu nie zabronię, trochę wkurza mnie fakt że po tym wszystkim on ma ciągle prawo do Antka.- wzruszyłam ramionami
-Nie bierzesz pod uwagę powrotu do niego?
-To skomplikowane ale raczej nie. Nie wiem jak zareaguje na jego widok ale wiem że dalej boli mnie to jak się zachował z resztą sam wiesz...
-Rozumiem i pytam bo nie chcę żebyś cierpiała a mam prawo się martwić w końcu jesteście dla mnie jak rodzina. Mieszkamy razem więc chcę trzymać rękę na pulsie
-Już niedługo. Jak tylko znajdę jakieś lokum dla nas to od razu się wyprowadzamy.- westchnęłam
-Rozmawialiśmy o tym tak. Czemu jesteś tak uparta?
-Proszę cię, nie kłóć się ze mną ja wiem co robię. Oczywiście jako ojciec chrzestny Antosia będziesz go widział codziennie ale chcę być samodzielna
-Jak chcesz ale masz pamiętać że...
-Zawsze jesteś obok i mi pomożesz. Przecież wiem Zbysiu i bardzo ci dziękuję.!- pocałowałam go w policzek
Nawet nie wiem kiedy powieki spadły mi na oczy i zasnęłam. Chyba długo spałam Bo Zbyszek obudził mnie jak przekraczaliśmy granicę. Chciałam go zmienić ale mi nie pozwolił i kazał dalej spać. Antek też prawie całą drogę przespał co dużo ułatwiło nam podróż. Zatrzymaliśmy się w sumie jakieś 3 razy żeby coś zjeść.
Kiedy wreszcie dotarliśmy do Zbyszkowego Rzeszowskiego mieszkania było jakoś po 22;00. Zbyszek wziął małego na ręce a ja zabrałam nasze torby i weszliśmy do mieszkania. W sumie nic się w nim nie zmieniło dozorca tylko go odświeżył przed naszym przyjazdem. Ułożyłam Antośka w łóżku a sama wzięłam prysznic i od razu położyłam się spać.
Obudził mnie Antek który wyraźnie jest głodny. Kiedy spojrzałam na zegarek była 11;27. No to sobie sporo pospaliśmy. Wstałam szybko i poszłam do kuchni. Jak się okazało lodówka i szafki są puste. Szybko ubrałam Antosia i siebie i wyszliśmy po cichu do sklepu. Zbyszek jeszcze śpi i wcale mu się nie dziwię, w końcu tyle drogi kierował. Kupiliśmy z Antkiem kawę, 3 paczki płatek śniadaniowych, chleb, bułki, nutellę, mleko i jeszcze kilka podstawowych zakupów. Kiedy wróciliśmy do domu dalej było bardzo cicho co znaczy że atakujący dalej śpi.
-Antoś szkrabie. Musimy być bardzo cicho bo wujek Zibi jeszcze śpi. Był bardzo zmęczony więc zrobimy mu śniadanie i damy się wyspać tak?!- tłumaczyłam małemu w trakcie rozpakowywania zakupów.
Mały pomógł mi przy robieniu kanapek, bardzo zgrabnie szło mu nakładanie na komki chleba po kolei plastrów szynki, sera, pomidora, ogórka i szczypiorku. Kiedy kawa się zaparzyła i śniadanie było gotowe w kuchni pojawił się Zbyszek.
-Zostańcie tu ze mną na zawsze co?- uśmiechnął się na widok śniadania
-Dobrze wiesz że będziemy musieli się usamodzielnić. I to całkiem nie długo.!- podałam mu kawę
-A co źle wam tu?
-Bardzo dobrze ale i tak długo się nami opiekowałeś i pozwalałeś ze sobą mieszkać.
-Kiedy wy mi nie przeszkadzacie. Lubię jak jesteście blisko.!- złapał za kanapkę
-Wiem i dlatego nie wyprowadzimy się daleko. Chociaż dziwie ci się bo ja już miałabym nas dość na twoim miejscu.
-Przesadzasz. My się lubimy co nie Antek?- Zbyszek poczochrał młodego po głowie
-Tak. Lubie ujća Zibiego mamo.! Źośtaję z nim na zawśe zawśe... - odpowiedział mały cały brudny w nutelli
-No widzisz.!- roześmiał się Zbyszek
-Widzę, mój syn sie od ciebie uzależnił!- ja też zaczęłam sie smiać
-A tak poważnie, jesteś gotowa na spotkanie Emila vs. Reszów?- spytał z poważna miną
-Chyba jestem. Myślę że tyle się zmieniło, ja się zmieniłam że juz nic mnie nie załamie.
-To wspaniale bo dziś idziemy na Podpromie!
-Że co?- zdziwiłam się
-No dzwonił prezes, mamy tam kilka spraw do załatwienia tak?- odpowiedział bez przejęcia
-Aha czyli to moje spotkanie Emila vs. Rzeszów rozegra się bardzo szybko!- stwierdziłam już mniej pewna siebie.
==========================================================================
No i jest.
Wybaczcie mi obsówę ale sporo spraw na głowie i remont pokoju znacznie utrudnia pisanie.
Następny koło wtorku.
Miłego czytania:**
P.S. Zbyszek w "Dancing With The Stars" i ten jego uśmiech który "jedną nogą tańczył" ... <3
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz