niedziela, 27 kwietnia 2014

18. Pocałunek, "Nie"randka i piosenka....

Wstaje szybko z łóżka i idę do kuchni. Dziś zamierzam skupić się na szukaniu jakiejś pracy bo nie wytrzymam w domu. Burza całkowicie minęła a dziś pięknie świeci słońce. Robię sobie zieloną herbatę kiedy do kuchni wpada atakujący.

-Jak tam królewno? Co pijesz?
-Proszę cię ładnie nie mów tak do mnie. Herbatke piję, chcesz trochę?- uśmiechnęłam się szeroko
-Yy nie dzięki. Wystarczy mi kawa. To jak co dziś robisz?
-Szukam pracy. A ty?
-Ja idę do... Przepraszam czego szukasz?- dopiero w połowie zdania dotarło do niego co powiedziałam
-Pracy. Nie będę siedziała w domu kiedy spokojnie mogę pracować- upiłam łyk herbaty
-Ty jesteś w ciąży wiesz. Masz się oszczędzać i uważać na siebie. Co ci do głowy strzeliło co?- Zbyszek się oburzył
-Ciąża to nie choroba Bartman.!
-Nie zgadzam się rozumiesz?! Nie wybaczyłbym sobie gdyby coś wam się stało. Nie będziesz pracowała!
-Zibi daj spokój. Nie jestem ze szkła a poza tym co miało by mi się stać co?- krzyknęłam
-Nie wiem co ale nie chcę żebyś pracowała.
-Oo i z czego będę żyła!?- spytałam
-Ja cię będę utrzymywał. Proszę cię...
-Niby dlaczego. Nie jesteś ani moim mężem ani ojcem mojego dziecka...
-Wiem ale wszystko bym oddał żeby nim być. I ojcem i mężem rozumiesz. Wszystko.!- wykrzyczał mi i bez słowa poszedł do łazienki.

Zamurowało mnie. Dlaczego on to powiedział? Zbyszek coś do mnie czuje? Nie wiem co o tym myśleć więc szybko się ubieram i wychodzę na spacer. Dosyć długo po głowie krążą mi słowa Zbyszka a ja nie wiem co dalej. No bo nigdy nie myślałam nad tym czy mogłabym pokochać Zbyszka. Długo idę wzdłuż ulicy patrząc bez sensu w chodnik kiedy wpadam na kogoś idącego w przeciwna mi stronę.

-Emilia, bella. Co tu robisz?- jak się okazało wpadłam na Andreę
-Yy spaceruje. Mieszkam niedaleko, a ty?- wytarłam oczy
-Ja też mieszkam kilka kroków stąd. Ty płakałaś?
-A tam, mam trochę do myślenia. To wszystko.- wzruszyłam ramionami
-Jadłaś jakieś śniadanie?
-Tak właściwie to...- zaczęłam
-Chodź. Zabieram cię na jakieś pyszne jedzenie. Porozmawiamy i zjemy bo ja też jestem bez śniadania.
-No dobrze. Chodźmy!

Andrea zabrał mnie do naszej dawnej ulubionej restauracji. Długo rozmawialiśmy a ja opowiedziałam mu co mnie dręczy. Łącznie z naszą poranną sprzeczką ze Zbyszkiem. Co mnie zdziwiło? A to że Andrea poparł Bartmana i zaczął prawić mi morały że powinnam na siebie uważać i unikać stresu. Zjedliśmy śniadanie i niestety Sala musiał iść na spotkanie drużyny tak więc zostałam sama. Zrobiłam jako takie zakupy i wróciłam do domu. Zbyszek jest na tym całym spotkaniu więc mam czas zrobić mu jakiś dobry obiad. Postawiłam na pyszną domową pizzę którą nie raz z atakującym robiliśmy i się zachwycał.
Po wyrzucałam na ciasto wszystkie ulubione składniki Zbynia bo tak jakby to jest pizza przeprosinowa i musi mu smakować. Jak się okazuje wyczucie czasu mam nieziemskie bo akurat kiedy wyjmuję pizzę z piekarnika Zbyszek wraca z tego ich spotkania.

-Cześć.- powiedział krótko i ruszył w stronę swojego pokoju
-Cześć... Zbyszek?
-Tak. Co się stało?- zatrzymał się i patrzy mi w oczy
-Przepraszam. Znaczy za tą kłótnię naszą cię przepraszam.- wydukałam
-To ja cię przepraszam. Nie mam prawa wtrącać się w twoje życie. Trochę za późno to zrozumiałem, że nie mogę mówić ci co masz robić, ale ja się martwię o ciebie. Tyle przeszłaś a teraz jeszcze jest to maleństwo.- wzruszył ramionami
-Nie obrażaj się na mnie bo ja nie wytrzymam dnia bez odzywania się do ciebie. Jesteś mi najbliższą osobą jaką mam. Zależy mi na tobie...
-Oj ja się nie obrażałem. Byłem zły poprostu że nie chcesz żebym się tobą zajął. Chcę się wami opiekować, czy to coś złego?
-Nie i dziękuje ci że mnie tu przywiozłeś, i że tak się martwisz. To co pizza na zgodę?- uśmiechnęłam się szeroko
-No bo widzisz... Pizzę zabieram ale zgody nie będzie.- zabrał całą pizzę i ruszył do salonu a mnie szczęka opadła
-Żartowałem. No chodź tu to zjemy razem co nie?- Zbyszek roześmiał się głośno
-Ty wiesz co ty wredny człowiek jesteś. Ale kocham cię mimo to!- usiadłam obok niego na kanapie i zaczęliśmy jeść w trakcie oglądania filmu
-Zbyszek czy... ty.....- zaczęłam
-Mogę coś zrobić?- wtrącił
-Jasne , ale że co?
-To!- i ot tak wpił się w moje usta
-Co to było?- spytałam jak tylko odessał się od moich ust
-Chciałem sprawdzić czy coś do ciebie czuję i tyle.- wzruszył ramionami
-Iii...
-Nic, nada, zero. To tak jakbym całował siostrę której jedzie z buzi czosnkiem.!- roześmiał się
-Ooo, a tobie to może nie jedzie co?
Nie tak jak tobie. Jak mówisz do mnie to weź się odwróć w drugą stronę bo mnie dusisz...
-Taak? Dobra.!- zaczęłam w niego chuchać
-Przestań co. Emila bleeee umyj zęby najpierw...- zaczął mnie drażnić
-Właśnie o to mi chodzi Zbysiaczku. Żebyś to czuł tak jak jaa...

Zaczęliśmy się wygłupiać na kanapie i skończyło się tak że wylądowaliśmy na dywanie. Jak dobrze że jest gruby i miękki bo coś czuję że gdyby było inaczej teraz bolała by mnie głowa. Zbyszek położył się obok mnie i zanosiliśmy się śmiechem. Od dawna tak bardzo się nie śmiałam, czuję jakbym robiła to pierwszy raz w życiu. Nie wiem ile czasu minęło może jakieś 20 minut i nasze oddechy się uspokoiły, więc wzięliśmy się za sprzątanie.

-Jjesz jak świnka Bartman. Zobacz cały stół umorusałeś keczupem!- westchnęłam
-Ja? Świnia? Żartujesz sobie ze mnie?- zrobił wielkie oczy
-No tak. A ty wiesz że nawet podobny jesteś.!
-Do czego?
-No do świni no.!- parksnęłam śmiechem
-Tee ty nie bądź taka mądra flądro jedna.!
-Że co proszę?
-Phii nawet nie wie co to flądra.!- ten tez zaczął się śmiać
-Właśnie zapomniałam ci powiedzieć że mam pracę.!- stwierdziłam całkowicie poważnie
-Coo?- prawie krzyknął- Rozmawialiśmy o tym!
-Wiem, ale będę robiła zdjęcia, to nie jest praca w kamieniołomach. Dam radę.!
-Kurde Emila czemu jesteś tak uparta?
-Bo mogę i lubię.!- pokazałam mu język
-Nie dam rady cię przekonać żebyś zmieniła zdanie?
-Nie eee- uśmiechnęłam się słodko
 -Ok, idę do siebie muszę ogarnąć swój pokój. A potem wychodzimy.!
-A dokąd jeśli można spytać?
-Zabieram cię do kina i na jakąś kolację.!- wzruszył ramionami
-Że niby randka?- spytałam
-Coo? Ty lecisz na mnie? Cały czas gadasz o tym że niby ty i jaa....- zaczął się śmiać
-Nie chcę poprostu żebyś żył w złudzeniu że mi się podobasz wielkoludzie. Wolę od razu zniszczyć twe marzenia.!- pokazałam mu język
-Ohh nie, i jak ja mam z tym żyć?- udał rozpacz i poszedł do siebie

Uwielbiam go. To naprawdę najfajniejszy koleś jakiego spotkałam i nie wyobrażam sobie teraz żeby go nie było. Sprzątam ten cały bajzel po obiedzie i siadam do laptopa. Muszę napisać Kamili, i ekipie z Rzeszowa że dotarliśmy na miejsce i że wszystko ok. Obiecaliśmy że damy znać co u nas. Wchodzę na fejsa i od razu klikam wiadomości do przyjaciół. Jako pierwszy rzuca mi się w oczy Michał który jest dostępny ale staram sie to olac jakoś.
Po załatwieniu wszystkiego już mam się wylogowywać kiedy słyszę dźwięk powiadomienia o nowej wiadomości, jak się okazuje od Miśka.

"Bez względu na to co się stało wiedz że bardzo cię kochałem i popełniłem mega błąd że dałem ci odejść! M."

Przeczytałam i od razu wylogowałam się z facebooka. Zbysiek kazał mi się szykować na to nasze wyjście więc oboje poszliśmy się wykapać ale żeby nie było każdy w swojej łazience. Po 30 minutach wyszłam z łazienki w zwiewnej sukience w kwiaty na to nałożyłam białą marynarkę i czarne szpilki. Włosy spięłam na bok a na ramieniu zawiesiłam moją ulubioną torebkę z uchem zrobionym z łańcuszka.

-No Emili wyglądasz ślicznie.- uśmiechnął się Bartman
-A dziękuję. Idziemy już?
-Tak idziemy. Zapraszam na naszą pierwszą...- wyszliśmy z mieszkania
-To nie jest randka Zibi!- wtrąciłam
-Nie dałaś mi dokończyć. Zapraszam na naszą pierwszą "nie"randkę.!- uśmiechnął się
-Chyba że tak. W takim wypadku ok.- odwzajemniłam uśmiech

Jak się okazało kino to była podpucha bo Zibi nie lubi włoskiego kina i od razu poszliśmy coś zjeść. Na początku nie wiedziałam że Zbyszek wymyślił sobie restaurację z karaoke i czas mijał nam świetnie.
Dopiero kiedy Zibi wyskoczył na scenę i oświadczył że będzie dla mnie śpiewał wybuchłam jednocześnie śmiechem i strachem.

-Zbyszek złaź stamtąd, nie rób wstydu.!- burknęłam w stronę atakującego
-No i co. I tak mnie tu nikt nie zna więc co sobie będę żałował.!- pokazał mi język i zacząl szukać sobie piosenki
-Zbyszek no! Chodź tu!- krzyknęłam
-O mam to będzie fajne. To dla ciebie Bella!- posłał mi buziaka- Buonasera. Cantare questa canzone per Emilli. Robert Hyży e TABB- per un po.(Dobry wieczór. Zaśpiewam tą piosenkę dla Emilli. Grzegorz Hyży i TABB- Na chwilę).

No i zaczął. Najpierw byłam zła że to robi ale kiedy usłyszałam fragment refrenu "...Zamknij na chwilę oczy, nie myśl o tym czy boisz się czy nie, na chwilę zostawmy w tyle, rozczarowań gniew. Dziś to co mamy na pewno, to siebie nic więcej...". No normalnie się popłakałam. Nie dość że kocham tą piosenkę to jeszcze udało mu się nie skaleczyć tego numeru. Wszyscy mu bili brawo ale ja to chyba najgłośniej. Kiedy Zibi zszedł ze sceny normalnie miałam ochotę go pocałować.

-Wariat.! Po co to zrobiłeś?- wtuliłam się w siatkarza
-Bo chcę ci pokazać że jesteś dla mnie najważniejsza. Zaopiekuję się wami tylko mi pozwól.!
-Dostałeś moje pozwolenie jak mnie tu przywiozłeś głupku. Dziękuję ci bardzo. Chodźmy stąd bo zaraz będę płakała. - wytarłam oczy
-Już zapłaciłem więc zabieraj torebkę i idziemy.!- objął mnie ramieniem
-Zbyszek, wiesz że jesteś moim najlepszym przyjacielem. Bez ciebie nie dałabym rady. Tylko czemu ty to wszystko dla mnie robisz?- spytałam
-Bo cię kocham głupia. Widzę jak cierpisz z powodu Michała i chcę ci dać do zrozumienia że jestem i że zawsze możesz na mnie liczyć. Wiem że nie przestałaś go kochać i broń Boże nie chcę zajmować jego miejsca. Chcę żebyś wiedziała po prostu że zawsze jestem obok.
-Dzięki Zbyś. Nie musisz a mimo to się mną zajmujesz i pocieszasz. Bardzo ci dziękuję.!- wtuliłam się w atakującego.
-To co lody? Te twoje najlepsze?- spytał
-Pewnie, z tobą to ja pójdę wszędzie.! Szczerze to ci sie dziwię że na trzeźwo wyszedłeś i zaśpiewałeś...
-Mówiłem ci. I tak mnie tu nikt nie zna więc mogę szaleć. Poza tym dla ciebie mógłbym to zrobić drugi raz.
-Dziękuję. Wracajmy do domu co? Nogi mnie bolą.!- zrobiłam proszące oczy
-Dobra, kupimy lody i do domu.!

Tak jak się umówiliśmy tak zrobiliśmy. Zbyszek kupił nam lody i ewidentnie chciał mnie wziąć na barana ale odmówiłam. Wróciliśmy i było jakoś koło 22;00. Szybko ubrałam dres a Zibi zrobił nam coś do picia. Jak sie okazało Zbyszek wymyślił sobie film "Zakochani w Rzymie" ponieważ iż go nie widział a mnie nie pozostało nic innego jak oglądać z nim.
Wtuleni w siebie zajęliśmy się filmem a ja znudzona bo już oglądałam tą komedię szybko zasnęłam.


=========================================================================


Witam was kochani:)
Rozdział jaki jest każdy widzi a w następnym przesuniemy się troszku w czasie.
Następny rozdział jakoś koło środy może wcześniej.
Miłego czytania:***

czwartek, 24 kwietnia 2014

17. Wyjazd i szansa na zapomnienie...

-Jak to jesteś w ciąży?- mama wytrzeszczyła oczy
-Chyba nie muszę ci mówić jak do tego dochodzi.!- próbowałam być wyluzowana
-A co na to Michał?- spytał ojciec
-Michał nie chce tego dziecka, tak więc wychowam je sama. Dlatego razem ze Zbyszkiem wyjeżdżam za 4 dni do Włoch. Tam urodzę a kiedyś może tu wrócę.- głęboko wciągnęłam powietrze
-Wyjeżdżasz? Jak to Michał nie chce dziecka?- mama dalej nie dowierza
-Normalnie. To bardzo długa historia ale ja chcę odpocząć i dlatego jadę ze Zbyszkiem do Włoszech. On tam będzie grał a ja w spokoju zajmę się sobą i moim dzieckiem.- wzruszyłam ramionami
 -Co się między wami stało?- odezwała się Kamila
-Normalnie ten związek to było nieporozumienie. Nie pasowaliśmy do siebie więc po co to ciągnąć?
-A ten Zbyszek? Kim on dla ciebie jest?- spytał ojciec
-To mój przyjaciel. Najlepszy jakiego miałam.- na samo jego imię się uśmiecham
-Nic między wami nie ma?
-Nie tato. Tak jak mówię to mój przyjaciel.- upiłam łyk wody
-Skarbie tak strasznie mi cię żal, ale wiem że jesteś silna i dasz sobie radę. Pamiętaj że zawsze jesteśmy po twojej stronie.- mama mocno mnie przytuliła
-Czyli za 4 dni znowu będziesz tak daleko?- osmuciła się Kama
-Nie płacz. Przecież tu wrócę...
-Tak cię kocham Emila. Wracaj do nas szybko.- mocno mnie przytuliła
-Nie płacz młoda. Jakoś to będzie.- wytarłam łzy z jej policzka
-A weź stara. Źle ci tu że już jedziesz spowrotem?- parsknęła śmiechem
-Wrócę szybko zobaczysz. I to nie sama.!- położyłam rękę na płaskim jeszcze brzuchu

Te 4 dni minęły w szalonym tempie. Zakupy, pakowanie i uspokajanie rodziców sprawiły że się nie nudziłam. Ledwie się obejrzałam a stałam przy samochodzie i ruszałam w drogę do Rzeszowa po Zbyszka. Po wylaniu hektolitrów łez wsiadłam w auto i byłam w drodze.
Kiedy przyjechałam pod blok Zbyszka było jakoś koło 8 rano czyli tak jak się umawialiśmy. Weszłam na górę i w mieszkaniu Zbynia usłyszałam krzyki. Nie pewnie weszłam do środka i zobaczyłam jak Kubiak szarpie Zbyszka i go wyzywa. Na mój widok się uspokaja i w jego oczach widzę coś niespotykanego- łzy.

-Co tu robisz?- szybko zebrałam się w sobie
-Chcę z tobą pogadać. Możemy?- spytał
-Ja nie chcę gadać z tobą. Poza tym śpieszymy się trochę!- westchnęłam
-Chcę ci wyjaśnić...
-Co? Twoją zdradę!? Nie trzeba.- otarłam szybko łzę
-Wiem jak to wygląda ale...- zaczął
-Nie będę tego słuchała.- przerwałam mu
-To ja pójdę z bagażami.- Zbyszek wziął ode mnie klucze od auta i wyszedł
-Proszę tłumacz mi jak to się stało że oskarżałeś mnie o dziecko z innym a sam zdradziłeś mnie z tą swoją Moniką?- wciągnęłam głośno powietrze
-Ja wiem nawaliłem z tą zdradą ale Monika pojawiła się tak nagle i wspomnienia wróciły....- zaczął
-Nawet nie kończ. Ja nie chcę tego słuchać. To koniec Michał.
-Wiem że nie jestem wzorem cnót ale może się nam jeszcze udać. Wychowam to dziecko mimo że nie jest moje.- zrobił krok w moją stronę a ja go spoliczkowałam
-Po raz kolejny tłumaczę ci że to twoje dziecko. Jesteś śmieszny oskarżając mnie kiedy sam nie byłeś mi wierny. Mówie ci : TO TWOJE DZIECKO! Ale tylko biologicznie bo nie chcę żebyś miał z nim co kolwiek wspólnego.- prawie krzyknęłam i do mieszkania wrócił Zbyszek
-Musimy się zbierać. Emila?- objął mnie mocno
-No tak, patrzcie wszyscy i co teraz to on będzie cię zaspokajał w łóżku tak?- szyderczo się uśmiechnął ale chwilę później Zbyszek go uderzył
-To ty ją zdradziłeś więc nie bądź taki mądry ok.!- warknął na niego Zibi
-Życzę wam szczęścia frajerzy.- odkrzyknął wychodząc Michał

Zbyszek zamknął drzwi a klucze oddał dozorcy który ma doglądać mieszkania. Jako że ja jestem w ciąży to Zbyszek zabronił mi tyle drogi prowadzić więc wygodnie rozsiadłam się na miejsce pasażera.Mieliśmy lecieć samolotem ale uznaliśmy że pojedziemy moim autem no bo tam we włoszech przyda nam się jakiś środek transportu.
Droga minęła nam super wesoło i z kilkoma przystankami na stacjach benzynowych. Razem kaleczyliśmy piosenki lecące w radio i sami wymyślaliśmy nowe. Od kilku dni nie czułam się tak dobrze jak teraz.
Pół drogi do naszego nowego domu praktycznie przespałam. Nawet nie wiem kiedy tak szybko dojechaliśmy pod halę Modeny. Zbyszek miał się stawić na rozmowę z prezesem a ja w tym czasie rozprostowałam kości. Jakie było moje zdziwienie kiedy zobaczyłam idącego w moją stronę Andreę.

-Emilia? To ty?- uśmiechnął się szeroko
-Cześć Andrea. A no to ja. Jak widać.- odwzajemniłam uśmiech
-Co tu robisz bella?
-Będę mieszkała. Zbyszek ma grać w modenie a ja musiałam zmienić otoczenie.
-Tak się cieszę że cię widzę. A ten twój Michał?
-Nie jesteśmy razem ale to długa historia. Powiedz lepiej co u ciebie!
-Jakoś sobie dałem radę po tym jak wróciłem. Mam narzeczoną i będę ojcem!
-Gratuluję ci, i cieszę się że ułożyłeś sobie życie.- uściskałam włocha
-Tak co prawda wpadliśmy wiesz jak jest nie planowałem być ojcem ale kocham Ellę i razem damy radę.-wzruszył ramionami
-To piękne że ją nie zostawiłeś. Będziesz dobrym mężem i ojcem. Jestem pewna.
-Emila jedziemy już, mam adres apartamentu i klucze. Musisz odpocząć bo w twoim stanie...- podszedł do nas Zibi
-Tak. Jasne. Miło cię było spotkać i jeszcze raz gratuluję...
-Zaraz Emilia w jakim stanie?- Andrea złapał mnie za rękę
-To długa historia ale...- zaczęłam
-Mów, co ci jest bella? Wystraszył mnie twój kolega...
-Jestem w ciąży. Nic takiego. Do zobaczenia. Ciao.- pocałowałam go w policzek i wsiadłam do auta.
-Jak się czujesz?- spytał Zibi
-Fizycznie dobrze ale psychicznie jest trochę gorzej. Widzisz Andrea ma narzeczoną. Wpadli i teraz będą rodzicami a on bardzo się z tego cieszy. Trochę mnie to przygnębiło- wzruszyłam ramionami
-Nie martw się tym już. Jesteśmy tu a ty przecież masz mnie. Pomogę ci przecież i razem damy radę.- Zbyszek mocno uścisnął moją dłoń
-Wiem, dziękuje ci za wszystko. Bardzo cię kocham Zbyszek!
-Ja ciebie też Emila. Jesteś moją małą siostrzyczką, nie dam zrobić ci krzywdy.
-Jedźmy już. Chcę zobaczyć dom a poza tym jestem głodna
-Dopiero jadłaś. Nie no jesteś niemożliwa
-Eyy teraz jem za dwoje nie?! Nie czepiaj się ciężarnej...
-Już dobra. Jedziemy do domu głodomorze.

Apartament okazał się być wielki i bardzo przestronny. Są w nim 3 pokoje, 2 łazienki, i kuchnia otwarta na salon. Jakby tego było mało teraz mamy też wielki taras z pięknym widokiem. Prezes Modeny wiedział że będę mieszkała tu ze Zbyszkiem i o wszystko zadbał. Nawet lodówka jest pełna różnego jedzenia.
Zbyszek zabrał swoją walizkę do siebie do pokoju a ja pierwsze co zrobiłam to wzięłam prysznic. Otulona grubym białym szlafroczkiem wyszłam z łazienki i poczułam piękny zapach świeżo zaparzone kawy. Załamało mnie to bo wiedziałam że Zibi nie da mi się napić. Weszłam do kuchni i zobaczyłam atakującego smażącego coś na patelni.

 -Co robisz?- spytałam
-Jak to co. Naleśniki!- uśmiechnął się atakujący
-Oo jesteś kochany. Jestem taka głodna. Mogę trochę?
-Jasne jedz. Słuchaj może wybierzemy się na jakiś spacer co?
-Pewnie. Pokażę ci pare moich miejsc z czasów kiedy tu mieszkałam.
-Świetnie. W takim razie masz nutelle i jedz królewno a ja posprzątam ten sajgon na wyspie.
-Zjedz ze mną a potem razem ogarniemy kuchnię.
-Ok skoro tak mówisz to spoko.

Tak jak uzgodniliśmy zaraz po obiedzie ruszyliśmy do mojego ulubionego parku i lodziarni gdzie według mnie sprzedają najlepsze lody w całym kraju.
Po dwóch godzinach spaceru Zbyszkowe nogi całkowicie odmówiły posłuszeństwa więc zrobiliśmy sobie krótką posiadówę przy najbliższej fontannie.

-Serio to miejsce jest piękne.!- Zibi wyciągnął się na ławce
-Wiem, kiedyś uwielbiałam tu siedzieć. Ta fontanna i te małe dzieci bawiące się wokoło uspokajają.
-Lepiej ci już?- spytał
-Nie rozumiem o czym mówisz?!
-O rozstaniu z Miskiem. Doszłaś do siebie?
-Czuję że szybko o nim zapomnę. Tu mam na to szansę bo nie będę go codziennie widywała.- wzruszyłam ramionami
-Przykro mi że...
-Niepotrzebnie. Przecież to nie twoja wina. Sama się w to wpakowałam. Teraz niczego nie żałuję bo za 9 miesięcy będę nosiła na rękach największy prezent od losu.- uśmiechnęłam się delikatnie
-Jesteś niesamowita wiesz? Wiesz ile dziewczyn załamało by się ciążą a ty? Ty się z tego cieszysz?!
-W takim razie nie jestem niesamowita tylko nienormalna.!- zamknęłam oczy i spojrzałam prosto w niebo a po chwili oboje parsknęliśmy śmiechem.

Przerwał nam dopiero deszcz który pojawił się nie wiadomo skąd. Cali mokrzy wróciliśmy do domu, a Zbyszek w żółtej dopasowanej koszulce wyglądał nie tyle śmiesznie co seksownie. Szybko się wysuszyliśmy i zrobiłam nam po kubku gorącej herbaty.
Niestety rozpadało się na dobre a do tego doszły jeszcze grzmoty i pioruny. Po krótkiej kąpieli weszłam do salonu ale jak się okazało Zbyszka w nim nie było.
Niewiele osób wie że strasznie boję się burzy, a szczególnie piorunów. Położyłam się u siebie przykryłam twarz kołdrą ale niestety nic mi to nie dało, niestety nici ze spania. Wtedy wpadł mi do głowy plan ratunku, wstałam szybko i na paluszkach poszłam do sypialni Zbyszka.

-Zbysiaczku... Śpisz?- spytałam po cichu
-Spałem a co coś się stało?- ten się obudził
-Bo widzisz jest tak że ja od małego to znaczy odkąd pamiętam...
-Boisz się burzy tak?
-No i to panicznie. Mogę?- spytałam
-No chodź zapraszam.- odsłonił kołdrę na bok
-Dzięki Zbysiu. Jesteś kochany- wskoczyłam mu na łóżko
-Wiem a teraz się przytul i śpij królewno- mocno objął mnie ramionami
-Nie mów tak na mnie ok?- udałam oburzenie
-Dobrze królewno...

Wtuleni w siebie nawet nie wiem kiedy zasypiamy. Budzi mnie dopiero blask słońca przebijający się przez zasłony. Zbyszek jeszcze śpi i przez chwilę patrzę na jego spokojny oddech rozczochrane włosy i lekki uśmiech. Dopiero teraz zadaję sobie to pytanie: Czemu to nie jego kocham?, Czemu moje myśli cały czas krążą wokół Kubiaka i Czemu to nie Zbyszek nie jest ojcem mojego dziecka i moją miłością.?


===========================

Dzień dobry, albo raczej dla mnie zły.
4 godziny w kolejce do jakże miłego pana dentysty robią swoje żeby ten dzień był o wiele gorszy. Jak to zwykłam mówić: Masakra!!
Jeśli chodzi o rozdział no to jest jaki jest na nic lepszego na dzień dzisiejszy mnie nie stać.
Następny za 3 dni. Życzę wam miłego czytania i proszę o zostawienie po sobie jakiegoś śladu w postaci komentarza;)
Do następnego papaa:****

niedziela, 20 kwietnia 2014

16. Początek końca...

Zła i lekko roztrzęsiona weszłam na prawie pełną ludzi halę. Złapałam za aparat i od razu wzięłam się do pracy. Zbyszek spojrzał na mnie pytającym wzrokiem ale tylko się uśmiechnęłam co go uspokoiło.
Mecz trwa 4 sety. Michał gra dziś jak wariat i chyba zależy mu na wygranej. Mimo że nie chcę na niego patrzeć to robię mu kilka zdjęć. Po 4 setach Resovia wygrywa 3;1. Chłopaki cieszą się jak małe dzieci. Chcą dziś ostro pić ale ja sobie odpuszczam. Zbieram swoje rzeczy i nie zauważona jadę do domu.
Po jakiejś godzinie siedzę skulona na kanapie w salonie i w jednej ręce trzymam test ciążowy a w drugiej zdjęcie usg. Myślę nad całą tą sytuacją kiedy do domu wraca Michał. Od razu siada obok mnie a mi cudem udaje się schować dowody na to że będę matką.

-Powiedz mi co mogę zrobić żebyś mi uwierzyła?- spytał patrząc na mnie a ja dalej w takiej samej pozycji patrzę w palący się w kominku ogień
-Rozmawiałam z nią.- odpowiedziałam
-Z Moniką?
-Tak. Mówiła że się spotkaliście przed meczem i że wraca do Rzeszowa.
-To prawda ale co to ma do rzeczy?- spojrzał na mnie dziwnie
-A widzisz całkiem sporo bo ona twierdzi że jesteście na dobrej drodze żeby się zejść.- westchnęłam
-To jakaś brednia. Mnie z nią nic nie łączy. To ty jesteś ważna!- prawie krzyknął
-Ja nie mam sił Michał. Jeszcze teraz kiedy to wszystko się tak skomplikowało!- rozpłakałam się
-Raz mnie pocałowała i od razu wielkie halo!
-To nie o to chodzi. Nie wiem co was łączy i szczerze mówiąc w tej chwili mam ważniejsze sprawy.- odkrzyknęłam do niego
-O czym ty mówisz?- spytał
-A o tym że będziesz ojcem.!- wyjęłam z kieszeni test i zdjęcie
-Co!- wytrzeszczył oczy
-Jestem w ciąży.- wyszlochałam
-Co? Jak to kurwa jesteś w ciąży? Oskarżasz mnie o romans z Moniką a jesteś w ciąży?- krzyknął
-To twoje dziecko Michał.
-Skąd ta pewność.? Nie wierzę. Jak to w ciąży!- wciągnął powietrze
-Nie wiem jak to się stało. Przepraszam
-Przepraszasz? Teraz. Mówiłem ci że nie chcę mieć na razie dzieci. Mówiłem że nie jestem na to gotowy.!- cały czas na mnie krzyczy
-Wiem ja też...- zaczęłam
-Co ty też.?. O co ci chodziło. Wiedziałaś że nie chcę więc stwierdziłaś że załatwisz to inaczej tak?
-O czym mówisz?- zdziwiłam się
-Co złapałaś kolesia z kasą to żal go nie zatrzymać co?- rzucił na co najmocniej jak tylko umiałam go spoliczkowałam
-Jak mogłeś tak pomyśleć. Dla mnie to też jest szok ale do niczego cię nie zmuszam. Sama wychowam to dziecko.
-Jestem jego ojcem mam prawo...- zaczął
-Ale go nie chcesz i masz mnie za dziwkę i naciągaczkę. Żyj i się baw dalej a ja dam sobie sama radę.- ruszyłam do sypialni i zaczęłam się pakować
-Co robisz?- przyszedł za mną
-Wyprowadzam się. Nie będę dalej naciągać cię na kasę. Masz wolną rękę. Żyj sobie po swojemu a o mnie zapomnij bo nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.
-Nie dramatyzuj.
-Nie odzywaj się. Dość już powiedziałeś. Zejdź mi z drogi Kubiak.- wyszłam z sypialni
-Dokąd pójdziesz?- spytał
-Nie twoja sprawa. Do widzenia.- wyszłam z mieszkania.

Dopiero gdy wsiadłam do auta dotarło do mnie co się stało. To koniec, koniec życia z Michałem i koniec naszej rzeczywistości. Zalana łzami szybko ruszam z mojego miejsca parkingowego w garażu i jadę przed siebie. Nie mam się gdzie podziać więc pierwsza osoba która przychodzi mi do głowy to Zbyszek. W 5 minut dojeżdżam pod blok przyjaciela i mocno pukam do jego apartamentu.

-Co się stało?- wytrzeszczył oczy jak mnie zobaczył
-To koniec.!- wyszeptałam i wpadłam w szloch
-Wejdź!- objął mnie mocno i zaprowadził do salonu
-Boże Zbyszek jaka ja byłam głupia. Jaka naiwna.- zakryłam dłońmi twarz
-Ale o co chodzi?- usiadł obok mnie
-O Kubiaka chodzi. Powiedziałam mu że jestem w ciąży a on stwierdził że specjalnie zaszłam w ciążę i byłam z nim dla kasy. Cholerny dupek. Nie chce go więcej widzieć.- wtuliłam się w Bartmana
-Nie płacz Emiluś. Wiem o ciąży od Iwony. Obiję mu mordę. Zrobił ci dziecko a teraz zgrywa pokrzywdzonego. Nie zasługiwał na ciebie.!- otarł mi łzy
-Kocham go rozumiesz. To znaczy kochałam, bo teraz to on dla mnie nie istnieje.!

Zbyszek zrobił mi gorącej herbaty i położył do łóżka w swojej sypialni. Wtuliłam się w poduszkę i ze łzami w oczach na chwilę odpłynęłam w krainę Morfeusza. Obudziła mnie dopiero kłótnia chłopaków. Powoli wstałam z łóżka i zobaczyłam jak w salonie Michał szarpie Zbyszka:

-Co robisz?- krzyknęłam
-Wiedziałem że u niego poszukasz pocieszenia. Zawsze był ci bliski. Może nawet to jego bachor co?- podszedł do mnie na co drugi raz go spoliczkowałam
-Jak możesz tak mówić.? Nigdy cię nie zdradziłam, ty natomiast byłeś mi wierny? Sama nie wiem.! Czego jeszcze chcesz co?- krzyknęłam
-Wiedziałem że cię tu znajdę. Chcę testu na ojcostwo. Chcę wiedzieć czy to moje dziecko.!
-Nie no stary przeginasz.!- wtrącił Zbyszek
-Nie wtrącaj się. To nie twoja sprawa. Nic ci do tego.!- Michał krzyczy jak by był w jakimś amoku
-Uspokój się i nie krzycz. Zbyszek w przeciwieństwie do ciebie jest dojrzały i jest moim przyjacielem a ciebie nie chcę widzieć.!- krzyknęłam
-Misiek przyjdź jak wytrzeźwiejesz, wali od ciebie wódą.!- Zbyszek złapał go za ramię
-Nie z tobą rozmawiam tak?- Kubiak się mu wyrwał
-Michał proszę cię...- zaczęłam
-I co teraz będziecie szczęśliwą rodzinką tak?- spytał Misiek
-A żebyś wiedział. I jeśli tylko Emila się zgodzi to od razu zabieram ją do Włoch.- dodał Zibi
-No to wam gratuluję. Kto by pomyślał, Aśka cię olała to zabrałeś mi Emilę. Przyjaciel, phii...!- zaśmiał się szyderczo
-Zamknij się.!- Zbyszek powoli traci cierpliwość widzę to po jego dłoniach
-No co? Źle mówię? Dziwka i frajer. Zajebista rodzina dla tego bachora.!
Zbyszek się nie pohamował i uderzył Miśka na co ten wylądował na podłodze. Powoli podniósł się i bez słowa wyszedł a ja znowu wpadłam w płacz. Cholera ta ciąża mnie rozbraja, cały czas płaczę mimo że nie chcę. Zbyszek mocno mnie przytulił a ja wcale się nie opierałam, potrzebuję teraz kogoś kto mnie zrozumie i wesprze.
-Ja mówiłem poważnie, jeśli tylko chcesz to pakuj się i jedziesz ze mną do tych pieprzonych Włoch.!
-Ale Zbyszek jaa..- zaczęłam
-Ja wiem że nie będziemy razem nic takiego po głowie mi nie chodzi chcę żebyś była bezpieczna i zapomniała o tym pieprzonym dupku tak?- pocałował mnie w czubek głowy
-Ok.!- wyszeptałam
-Co?- zdziwił się
-Pojadę. Chcę jechać. weź mnie ze sobą!- spojrzałam mu w oczy
-Dobra. W takim razie jedziemy razem.- uśmiechnął się szeroko na co i mi poprawił się lekko humor.

Nowy dzień przyniósł z sobą nową energię. Już nie zanoszę się płaczem i nie myślę o Michale. Zbyszek udostępnił mi cały wolny pokój i okazał się być bardzo troskliwym przyjacielem. Wstałam z nowymi siłami i od razu wparowałam do kuchni. Zdziwił mnie widok Zbynia paradującego po kuchni w samych jeansach i robiącego śniadanie.

-Proszę bardzo.!- podał mi szklankę z sokiem pomarańczowym
-Oj dzięki ale ja to bym się kawy napiła.- zrobiłam smutne oczy
-Zapomnij ciężarna kobieto. Od dziś odżywiasz się zdrowo i ja o to zadbam. Kapiszi?- zrobił swoje surowe spojrzenie
-Dobrze tatusiu.- zasalutowałam mu
-A tak serio to jak się czujesz?- spytał
-Dobrze. Pogodziłam się z sytuacją i nie mam złudzeń. To koniec a Michała już nie ma.- wzruszyłam ramionami 
-Tak mi przykro. Miałem nadzieję że ostro spiję się na waszym ślubie a tu takie coś...
-Nie gadajmy o tym. Powie
dz lepiej co podajesz na śniadanie.!- z uśmiechem usiadłam do stołu
-Tobie? Cóż naleśniki ze świeżymi owocami, a mi naleśniki z bitą śmietaną i nutellą.!- położyła na stole cały talerz świeżych naleśników
-A mogę też tak jak ty?- zrobiłam oczy kota ze shreka
-A chcesz być gruba?- spytał
-I tak będę i to bardzo.!- parksnęłam śmiechem


Minął tydzień odkąd wyprowadziłam się od Kubiaka. Zatrzymałam się u Zbyszka i razem szykujemy się do wyjazdu. Michał był u nas raz i chciał rozmawiać ale to raczej już nie ma o czym. Zibi wytłumaczył mnie przed prezesem i zrezygnowałam z pracy.
Chłopaki mają trening więc stwierdziłam że pojadę do mieszkania Michała po resztę rzeczy i klucze. Ze łzami w oczach patrzę na przypięte do nich srebrne serce i przypominam sobie jak Michał dał mi je, mówiąc że to klucze do naszego nowego domu. Byłam z nim wtedy taka szczęśliwa.
Zbieram się w sobie i szybko jadę pod tak dobrze znany mi adres. Tak jak myślałam Misiek jest na treningu więc szybko zabieram się za pakowanie moich rzeczy. Zajmuje mi to jakieś 30 minut kiedy wrzucam ostatnie perfumy do kosmetyczki. Na blat w kuchni wykładam wszystkie prezenty jakie dostałam od Kubiaka: srebrną bransoletkę, 2 pary kolczyków, laptopa, i telefon. Do tego kopertę z 500 zł które dał mi na zakupy. Z notesu wydzieram kartkę i szybko piszę:

"Oddaję ci wszystkie prezenty byś nie myślał że chodziło mi o kasę. Nigdy tak nie było. Nie wierzę że masz o mnie takie zdanie. Obiecywałeś mi że zawsze będziemy razem a wystarczyła niechciana ciąża żeby mnie tak potraktować. Cholernie cię kochałam i mi przykro. Już się chyba nie spotkamy więc żegnaj. Emilka."

Odłożyłam klucze na kartkę a dozorca zamknął za mną drzwi. Pomógł mi też zabrać kartony do samochodu i o nic nie pytając odszedł. Ze strasznym żalem skierowałam się na Podpromie. Gdy weszłam na halę chłopaki ostro ćwiczyli zagrywkę ale na mój widok przestali.

-Emila, nie wierzę. Jesteś!- Igła wziął mnie w ramiona
-Wpadłam na chwilę. Zbyszek proszę klucze. Na te ostatnie dni się zmywam, wrócę akurat przed odlotem do Włoch.- podałam mu pęk kluczy
-Miej je. Mam jeszcze dwa komplety. Dokąd jedziesz?- spytał
-Do rodziców. Wiem że za kilka dni wyjeżdżamy ale potrzebuje tego. Musze im wszystko wyjaśnić, nie wyjadę bez słowa!- spojrzałam na niego błagalnie
-Jasne ale uważaj na siebie tak?
-Będę obiecuję. Odezwę się jeszcze. Pa...- pocałowałam atakującego w policzek

-Poczekaj Emila. Co się dzieje? Wyjeżdżasz z Zibim?- wtrącił Igła
-Tak wyszło. Zostawiam was na przyszły sezon i nie wiem czy kiedyś tu w ogóle wrócę.!
-Co? Jak to?- podbiegł Cichy
-Normalnie. Sory ale myślę że nowy fotograf będzie spoko.!- uśmiechnęłam się na siłę
-Czyli Misiek ci powiedział i uciekasz?- westchnął cicho Igła
-Powiedział mi co?- zdziwiłam się
-No że spał z Moniką?!
-Nie niczego mi nie powiedział ale to i tak bez znaczenia bo już nie jesteśmy razem. Powiedz mi tylko kiedy się z nią przespał?!- spojrzałam niecierpliwie na libero
-Yyy no ja nie wiem i tak powiedziałem ci..... zaczął
-Igła mów do cholery. Chcę wiedzieć.!- warknęłam
-Już dobra. Dzień przed tym meczem co go pocałowała. Sory.!- wzruszył ramionami
-Dzięki. Ja już muszę jechać a wam dziękuję za współpracę. Kiedyś może jeszcze was odwiedzę. Bardzo was wszystkich kocham chłopaki. Jak braci oczywiście.!- przytuliłam każdego z osobna i po uronieniu kilku łez ruszyłam do auta.

A więc Michał z nią spał. Spał ze swoją byłą a mnie wyzywał od dziwek i naciągaczek. Mam ochotę wykrzyczeć mu jak go nienawidzę ale nie mogę bo go kocham. Odpalam samochód i ruszam z parkingu. Boję się reakcji rodziców na wieść o moim wyjeździe do Włoch ale nie chcę tu zostawać. Droga mija mi w miarę szybko dzięki włączonemu radiu i w sumie niewielkim korkom. Te trzy ostatnie dni spędzę tu w moim domu rodzinnym a potem ruszam w odległe ze Zbyszkiem.


==========================================================================


No i tak rozwija się akcja. Michał okazał się draniem ale to nie koniec historii więc może coś się jeszcze zmieni...
Następny za 3 dni i już teraz na niego zapraszam....
Tak wgl to życzę wszystkim wesołych świąt i baaardzo mokrego poniedziałku:)
Buziole:*****

środa, 16 kwietnia 2014

15. Pierwszy poważny kryzys...

Stoję osłupiała i patrzę jak Monika wpycha język do buzi Miśka a ten nie robi nic żeby ją powstrzymywać. Do oczu mimowolnie napływają mi łzy. Na całej sali słyszę gwizdy i krzyki "gorzko, gorzko". Serce pęka mi na dwie części kiedy patrzę na tą scenę. Po chwili czuje silne ramię Zbyszka obejmujące moją głowę. Wyrywam się mu szybko i z torebką w ręku biegnę do wyjścia. Nie zwracam na nic uwagi, chcę jak najszybciej wrócić do domu. Ruszając z miejsca parkingowego widzę wybiegającego z hali Michała ale tylko wycieram spłakane oczy.
Szybko dojeżdżam do mieszkania i zamykam go zostawiając w zamku klucz. Michał ma drugi więc pewnie wpadł by mi do domu a ja nie chcę go widzieć. Mówiłam mu że Monika go bajeruje ale ten nie widział w jej zachowaniu nic dziwnego. Ubieram szybko dresowe spodnie i obcisłą czarną bokserkę. Siadam po turecku w salonie na dywanie i czekam. Michał nie zawodzi i po 10 minutach próbuje wepchnąć klucz do zamka od drzwi. Słysząc jego wołanie totalnie się załamuję. Błaga mnie żebym otworzyła i wkońcu nie wytrzymuje.!

-Idź sobie!- krzyczę zza zamkniętych drzwi
-Błagam cię, otwórz porozmawiaj ze mną. Wytłumaczę ci!- słysząc jego głos przekręciłam zamek tak że może bez problemu wejść
-Tu nie ma o czym rozmawiać. To jest koniec Michał. Nie zniosę kolejnego upokorzenia. Ostrzegałam cię co do niej, ale ty byłeś mądrzejszy.- machnęłam ręką
-To nie tak. Zaskoczyła mnie...
-Wiesz co boli najbardziej, to że nie zrobiłeś nic żeby ją powstrzymać. Ona wepchnęła ci język do gardła a ty ty nic.- krzyknęłam
-Byłem w szoku. Widziałaś że szedłem w twoją stronę. To dla ciebie zdobyłem to MVP. To ciebie kurwa kocham!- złapał się za włosy na głowie
-Miś ja ciebie kocham ale ona... nie jesteś jej obojętny.- wytarłam spłakane oczy
-Skarbie nie płacz przeze mnie błagam. Jestem skończonym idiotą. Obiecuje ci że to koniec. Więcej się z nią nie spotkam. Przysięgam! Jestem tylko twój maleńka.- spróbował mnie przytulić ale się odsunęłam
-Nie! Uporządkuj swoje życie i swoje uczucia a potem daj mi znać. Teraz cię przepraszam ale chcę zostać sama!- pokazałam mu drzwi
-Nie muszę nic porządkować. Ty to moje życie. Nic poza tobą i siatkówką się nie liczy a już napewno nie Monika. Proszę cię daj mi szansę to naprawić.- widzę jak do oczu napływają mu łzy
-Jak byś się czuł jakbym przy pełnej hali ludzi i drużynie zdradziła cię i pocałowała Andreę? Michał to było strasznie upokarzające!- westchnęłam cicho
-Poczuł bym się strasznie! Rozumiem cię i pójdę już. Kocham cię- spojrzał na mnie zbolałym wzrokiem
-Sam widzisz jak to wygląda...
-Przepraszam cie skarbie- podszedł do mnie
-Przestań to powtarzać, twoje słowa są nic nie warte. Co mi po tym że powiesz przepraszam. NIC!- krzyknęłam
-Będziesz jutro na meczu?- spojrzał na mnie czule
-Nie wiem, chyba będę musiała pójść. Taką mam pracę.- rzuciłam od niechcenia
-Ok, rozumiem. Pójdę sobie. Kocham cię mała!- spróbował mnie pocałować ale się odsunęłam i wyszedł.

Zamknęłam za nim drzwi i wzięłam głęboki wdech. Miałam tak wielką ochotę go pocałować ale cały czas mam przed oczami widok Moniki i jego. Kucam oparta o drzwi całkowicie się rozklejam. To niby tylko pocałunek którego mój Misiek nie chciał ale to tak cholernie boli. Nie wiem jak długo płaczę pod tymi drzwiami ale wstaje i kładę się na łóżku. Otulam się ciasno kołdrą i ze łzami w oczach szybko zasypiam.
Kiedy się budzę jest 5 rano. Jestem nie wyspana i podłamana. Wybiegam szybko do sklepu i robię zakupy na najbliższe trzy dni. Postanowiłam że odetnę się od tego wszystkiego na te 3 dni. Poprostu mnie nie będzie, dla nikogo. Po zakupieniu 4 butelek wina stwierdzam że tylko alkohol pomoże mi spojrzeć na tą sytuację inaczej. Kończę rozpakowywać zakupy kiedy słyszę dzwonek do drzwi. Podchodzę cicho do drzwi by sprawdzić kto to i widzę za drzwiami zmartwionego Zbyszka.

-Nie pójdę sobie dopóki nie zobaczę że wszystko jest ok. Będę tu siedział- usiadł na przeciwko moich drzwi
-Wejdź na chwilę!- otworzyłam mu
-Jak ty się czujesz mała?- wszedł powoli
-Dobrze. Wszystko jest super ale chciałabym zostać sama ok?-zatrzymałam go koło drzwi
-Kubiak to świnia. Dostanie w mordę ode mnie i od Igły.
-Nie.! Uspokój się. Jesteś moim najlepszym kumplem, dlatego proszę cię żebyś to zostawił. Sami to z Michałem załatwimy ok?- uśmiechnęłam się cierpko
-Ok. Pójdę już, chciałem tylko sprawdzić jak się trzymasz!- pocałował mnie w policzek i sobie poszedł

Wzięłam gorący prysznic i w grubym szlafroku siadam na kanapie w salonie z butelką wina. Wino przyjemnie podgrzewa i leczy moje zbolałe serce. Przez moment jest mi tak dobrze że zapominam o tym jak strasznie jest mi źle. Biorę laptopa do ręki i otwieram strone ciacha.pl gdzie jest mnóstwo wpisów o tym że Monika zabrała mi Miśka i znowu są razem. Do tego kilka zdjęć z hali. Ze złością zamykam laptopa i upijam kolejne łyki wina. Jutro kolejny mecz na którym muszę być, a nie chcę. Już mam dzwonić że jestem chora ale odrzucam ten pomysł. Jeśli nie pójdę to sama wepchnę Kubiaka w jej szpony. Stwierdzam więc że lepiej będzie jak pojawię się na hali. Żeby zająć czymś głowę zabieram się za siebie. Depiluję całe ciało, myję i odżywiam włosy a potem zabieram się za dłonie i paznokcie. Kiedy kończę malować ostatniego paznokcia na ognisto czerwony kolor okazuje się że jest już po 16.00. Zagryzam dwa słone paluszki i włączam telewizor. Leci jakaś banalna komedia romantyczna co od razu mnie odrzuca i przełączam na vivę gdzie akurat lecą moje ulubione piosenki. Układam się wygodnie w fotelu i na siedząco po turecku zabieram się za obróbkę zdjęć z wczoraj. Patrząc na te na których jest uśmiechnięty Misiek na chwilę znowu wraca mi podły humor. Szybko odganiam od siebie wspomnienie z wczoraj i wracam do pracy. Gotowe zdjęcia wysyłam na pocztę do Marcina a potem powędrują na fanpage Resovi na fejsa.
Po skończonej pracy szybko poszłam spać.

Obudziłam się z wielkim bólem głowy. Wstałam i szybko poszłam do kuchni po jakiś proszek na ból. Wypiłam całą szklankę wody i udałam się pod prysznic, dziś mecz z Bełchatowem a ja muszę być piękna tak żeby nikt nie zobaczył jak bardzo boli mnie wczorajsza akcja Miśka i Moniki. Jako że jest jesień ubieram się brązowe jeansy czarne botki na płaskim obcasie, białą bokserkę, długi i gruby komin a na to czarną skórzana ramoneskę. Włosy kręcę w zgrabne loczki i na to makijaż. Od rana mam być na hali i robic zdjęcia z treningu a potem z meczu. Jednym słowem masakra. Chwytam w biegu jabłko i wodę do torby i wychodzę z mieszkania. Wsiadam do mojego mitshubishi i jadę prosto pod halę. Parkuję obok audiki Zbyszka, i szybko wchodzę na pustą jeszcze halę. Chłopaki plątają się po boisku i rozciągają mięśnie. Zbyszek szybko przerywa ćwiczenia i podbiega do mnie.

-Hej pięknoto.!- złapał mnie w tali o obrócił kilka razy
-Ej przystojniaku puść że mnie.!- zaczęłam się śmiać
-Jak tam, wyspana?- wypuścił mnie z ramion a wtedy podszedł do nas Cichy i Igła
-Spoko, a wy jak gotowi na wygraną?- popatrzyłam na wszystkich po kolei
-Sie wie, wygramy innej opcji nie ma.!- walnął libero
-A ja to wszystko uwiecznię moim aparatem.!- wyjęłam nikona z torby
-No będzie zajebista pamiątka. Chodźcie zrobimy sobie samojebkę.!- stwierdził Cichy i przejął aparat

Po chwili miałam już 5 zdjęć na każdym mamy inne miny. Chłopaki opowiadają mi o Bełchatowie, twierdzą że ciężko będzie ale dadzą radę a Zbyś mówi że zdobędzie dla mnie MVP. Śmiejemy się z głupot jakie opowiadają on i Igła kiedy to podchodzi do nas przyjmujący. Tak, pojawił się Michał Kubiak.

-Cześć wam.!- uśmiechnął się na dzień dobry a mnie uśmiech zszedł z twarzy
-Cześć.!- odpowiedzieli chórem i poszli w drugą stronę
-O co im chodzi?- Misiek podszedł do mnie
-Nie wiem ich spytaj.!- wzruszyłam ramionami
-Nastawiasz ich przeciwko mnie?
-Oszalałeś. Nie zrobiłabym tego, znasz mnie przecież. Spytaj ich o co im chodzi.!- warknęłam
-Widzę że od wczoraj krzywo na mnie patrzą. Co im powiedziałaś?- krzyknął
-Nic.!- odkrzyknęłam
-Mieszasz ich w nasze sprawy.!- teraz to tak krzyknął że cała hala usłyszała
-Nie musi nam nic mówić.!- za mną pojawili się Igła, Zbyszek, Cichy i Kosa.
-O co wam chodzi?- spojrzał na nich ze złością
-Słuchaj jesteś moim najlepszym kumplem ale Emila jest mi jak siostra. W co ty sobie pogrywasz?- warknął Zibi
-To nie jest wasza sprawa.!- Misiek podszedł bliżej
-Właśnie że jest nasza. Emilka jest jak rodzina a rodzinie nie robi się takich świństw jak ty wczoraj. Stary to było przegięcie.!- dodał Igła
-Chłopaki dajcie spokój, to wczoraj to nieporozumienie. Jest ok. Dajcie nam w spokoju porozmawiać.- westchnęłam
-Jak to nieporozumienie?- Zbyszek popatrzył na mnie jak na wariatkę
-Normalnie, to nie była wina Michała, Monika go zaskoczyła. A dziś nie potrzebnie sie wtrącacie. Poradzę sobie sama.!- uśmiechnęłam się do kolegów a ci odwrócili się i poszli na boisko
-Tak sie cieszę że rozumiesz. Kocham cię skarbie.!- Michał uśmiechnął się i spróbował pocałować ale się odsunęłąm
-Nie! Powiedziałam chłopakom że jest ok, bo nie chcę psuć waszych relacji. Wcale nie jest ok. Wybacz ale to nie jest takie proste. Monika dalej jest dla ciebie ważna i to widać. Przepraszam cię.!- zabrałam aparat z ławki i ruszyłam w stronę sztabu.
-Ale... ale... Emila.!- usłyszałam za sobą ale zebrałam się w sobie żeby nie płakać i się nie odwrócić

Po zrobieniu mnóstwa zdjęć z treningu zakładam na uszy słuchawki i zaczynam przeglądać je po kolei w celu wybrania najlepszych na stronę i fejsa. Przegryzam jabłko które zabrałam z domu a chłopaki są pod prysznicami. Zbyszek oznajmił mi że idziemy razem na obiad i to nie jest kwestia dyskusyjna. Na szczęście jest on w miarę ogarnięty i szybko wychodzi z szatni.
Po szybkim obiedzie w restauracji obok hali objęci w pasie wracamy na halę. Za dwie godziny zaczyna się mecz a my jesteśmy w świetnych nastrojach. Kierujemy się do wejścia na halę i momentalnie mój nastrój obraca się o 360'. W drzwiach widzę ją, tą która zniszczyła to co z Michałem tyle czasu budowaliśmy. To Monika i wyraźnie coś ode mnie chce bo gdy tylko mnie zauważa szyderczo się do mnie uśmiecha.  

-Musimy pogadać skarbie.!- zaczęła
-A mamy o czym?- udaję że mnie to nie rusza
-No chyba tak. Zbyszek weź nas na chwilę zostaw.!- odwróciła się w stronę Bartmana
-Nie wiem czy mogę ją z tobą zostawić bo ty jesteś nieobliczalna.!- prychnął
-Zostaw nas Zibi ok?- westchnęłam ciężko
-Ok ale jak coś to głośno wołaj.!- pocałował mnie w policzek i sobie poszedł
-Czego chcesz?- spytałam
-Chodzi o Kubiaka. Pewnie ci powiedział że wracam do kraju na stałe. Ostatnio jak rozmawialiśmy przed jego meczem dużo wspólnych wspomnień wróciło i ....- zaczęła
-Po co mi to mówisz?- uniosłam się
-Bo chce żebyś wiedziała że mnie i Miśka bardzo dużo łączy a ty byłaś tylko na zastępstwo. Teraz kiedy wróciłam to my prędzej czy później znowu się zejdziemy więc żebyś nie była zdziwiona to solidarnie cie uprzedzam.!- zaśmiała się
-Michał cię nie kocha!
-Jak go całowałam tonie prostestował. Kiedy chciałam się spotkać też nie kazał mi długo czekać. Nie bądź naiwna i lepiej daj sobie z nim spokój.!- klepnęła mnie po ramieniu
-Jasne dzięki za radę.!- strzepałam jej ramię i ledwo hamując łzy weszłam do środka.


==========================================================================


Witajcie kochani. Oddaję wam 15 rozdział do przeczytania.
Następny za 3, 4 dni.
Nic więcej dzis nie mam do dodania. Totalna niemoc!!
Buziaki :****

niedziela, 13 kwietnia 2014

14. Wielka Niespodzianka...

Za namową Iwony udałam się do apteki po test ciążowy. Boje się wyniku ale jestem prawie pewna że to nie możilwe, nie mogę być w ciąży. Chociaż? Wzięłam dwa testy dla porównania i szybko wróciłam do mieszkania. Michała nie ma w domu więc nikt nie będzie mi przeszkadzał. Teraz trochę się boję że może Iwona ma rację.
Weszłam niepewnie do łazienki i szybko wykonałam test. Niepewnie czekam na wynik a ręce trzęsą mi się niemiłosiernie. Powoli na kwadraciku staje się widoczny pojedynczy czerwony pasek. Zaczynam się cieszyć kiedy zauważam że pojawił się obok drugi. Cholera.! Test wyszedł pozytywny i wygląda na to że jestem z Miśkiem w ciąży. Kucam w rogu łazienki i totalnie się rozklejam. W ręku mocno ściskam oba testy i patrzę na nie nie dowierzając w to co się dzieje. Cholera jasna.! Co powie Michał? Nie planowaliśmy dziecka, nawet nie jesteśmy małżeństwem.

Z moich zamyśleń wyrywa mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Wstaję szybko i w pośpiechu wycieram lekko rozmazany makijaż. Podbiegam do drzwi i otwieram jak się okazuje Iwonie która była aż tak ciekawa wyniku że wpadła.

-I jak? No mów!- podeszła do mnie
-Proszę.!- podałam jej testy
-Gratuluje.! Tak się cieszę.!- mocno mnie objęła
-Dzięki.- powiedziałam ze skrzywioną miną
-Ej co jest?- spytała
-Nie wiem. Boję się...- westchnęłam
-Czego się boisz. W ciąży jesteś...
-Reakcji Michała, tego co będzie dalej. My nie jesteśmy ani zaręczeni ani nie mamy ślubu.- usiadłam na kanapie i schowałam twarz w dłoniach
-No i co z tego. Michał cię kocha ucieszy się. Zobaczysz że będzie ok.!- przytuliła mnie na co ja się rozkleiłam
-Tak tylko dziecko, dziecko to był odległy... bardzo odległy plan. Kochamy się ale to za szybko. Nie jesteśmy gotowi.- załamałam się
-Weźmiecie ślub. Michał to odpowiedzialny facet. Nie zostawi cię tak.!- uśmiechnęła się czule
-Nie chcę go zmuszać do ślubu. Marzyłam o tym że on poprosi mnie o rękę z miłości a nie z obowiązku...
-Przestań. On nie widzi świata poza tobą. Ucieszy się zobaczysz.!- otarła mi łzy
-Nie wiem nawet jak mam mu to powiedzieć.!- wzruszyłam ramionami
-Wiesz co chodź. Pojedziemy do mojej pani ginekolog. Zrobisz usg i będziesz na sto procent pewna.!- podniosła się z kanapy
-Ale to chyba musze się najpierw umówić na wizytę...- wytarłam oczy
-Nie, to moja koleżanka, przyjmie cię bez kolejki. Ogarnij się i chodź.- podała mi rękę

Za radą Iwony pojechałam do pani Starskiej mojej pani doktor prowadzącej ciążę. Przed wizytą jak mantrę powtarzałam zdanie "Błagam nie! Nie teraz.!". Okazał się jednak że niepotrzebnie bo to nic nie dało. Minęło 30 minut od wizyty a ja nadal słyszę jej słowa gratulacji. Iwona kieruje moje auto a ja bez jakiego kolwiek ruchu wpatruję się w szare rozmazane zdjęcia na których widać małą istotkę rosnącą pod moim sercem. 5 tydzień a ja w myślach obliczam jak do tego doszło. Cholerna grypa! Wtedy brałam antybiotyki i musiałam przestać brać tabletki. Odruchowo klepię się po czole i po policzku znowu spływa mi pojedyncza łza.

-Pamiętam jak byłam w pierwszej ciąży z Igłą...- z zadumy wyrwał mnie cichy głos Iwony
-Jak mu o tym powiedziałaś?- wzięłam głęboki wdech
-Miałam dylemat... on wielki siatkarz i taka zwykła ja... cóż powiedziałam mu po wygranym meczu. Na hali było mnóstwo ludzi a jego mina była bezcenna. Co prawda byliśmy już małżeństwem ale to żadna różnica. Jeśli ludzie się kochają to ślub czy jego brak... to nic nie zmienia.- zaczęła mówić
-Też tak zrobię. Jutro grają ten mecz. Jeśli wygrają to wtedy mu powiem.- wytarłam oczy
-Mogę się założyć że się ucieszy.!- poklepała mnie po ramieniu

Iwonka odwiozła mnie do naszego mieszkania a ja całkiem wyczerpana tym dniem chciałam tylko dojść do łóżka i zasnąć. Zdjęcia usg schowałam głęboko w mojej torebce i otworzyłam mieszkanie. Michała jeszcze nie było i po raz pierwszy chyba się z tego cieszę.
Z kubkiem gorącej herbaty usiadłam na parapecie w kuchni i piję ją tak jakby od tego zależało moje życie. Pogoda się popsuła i po szybie zaczynają spływać krople deszczu. Po moim policzku też spływają kolejne łzy. Nagle robi mi się niedobrze i niczym pantera podbiegam do muszli klozetowej. Zwracanie dzisiejszego posiłku całkowicie pozbawiło mnie jakiej kolwiek siły i od razu padam na kanapę w salonie. Otulona miękkim kocem ze łzami w oczach zasypiam.
Budzę się w momencie kiedy Misiek próbuje wziąć mnie na ręce.

-Wybacz nie chciałem cię obudzić. Myślałem że przeniosę cię do sypialni. Jak się czujesz?- spojrzał na mnie z czułością
-Cześć skarbie. Dobrze że mnie obudziłeś. Tęskniłam...- wtuliłam się w ciepłe ciało mojego Michała
-Już dobrze. Jestem, jestem... Lepiej się czujesz. Przeszły ci te problemy z żołądkiem?
-Problemu z żołądkiem już nie ma.!- uśmiechnęłam się cierpko
-Zrobię ci herbaty. Połóż się zaraz wracam.!- musnął moje usta swoimi
-Dzięki.- położyłam się powoli
-Proszę bardzo kochanie.!- podał mi gorący kubek
-Dziękuję ci bardzo, powiedz mi Misiek ty mnie kochasz?- spytałam prawie szeptem
-Dlaczego zadajesz takie głupie pytania.? Kocham cię najbardziej na świecie. Co się stało? Czemu mnie o to pytasz?- wystraszył się
-Nic, po prostu chciałam to usłyszeć. Kocham się Michał. Bardzo.!- westchnęłam i wtuliłam się w tors Kubiaka
-Martwisz mnie skarbie. Nie przychodź jutro na mecz tylko odpocznij.- objął mnie mocno
-Nie.! Chcę tam być, a już czuje się lepiej. Będę jutro na meczu czy tego chcesz czy nie.!- uśmiechnęłam się do Miśka
-Ok, ale i tak się o ciebie martwię. Może powinnaś iść do lekarza.!- narzucił
-Nie, na prawdę wszystko jest już ok.

Do późnego wieczora siedzieliśmy w siebie wtuleni i oglądaliśmy jakąś banalną komedie romantyczną gdzie to dziewczyna spotyka młodego i popularnego chłopaka. Zakochują się w sobie bez pamięci i mimo wszystko ich miłość wygrywa z wszystkimi przeszkodami. Widząc jak na koniec filmu oboje się całują z oczu płynie mi łza a ja spontanicznie dłonią dotykam mojego płaskiego jeszcze brzucha. Wtedy spostrzegam że najwidoczniej znudzony filmem mój ukochany zasnął i w ogóle nie zwraca na mnie uwagi.
Budzę go i oboje idziemy do sypialni. Wtulona w Michała w końcu się uspokajam i przestaje bać o jego reakcję na wieść o mojej ciąży. Nawet nie wiem kiedy odpływam do krainy Morfeusza.

Obudził mnie blask wpadającego w okno słońca. Przetarłam oczy i spojrzałam na zegarek. 7;25 więc jest stanowczo za wcześnie żeby się budzić. Zamykam oczy i staram się zasnąć ale jakoś nie mogę. Wyłączam budzik i powoli wstaję z łóżka. Nie chcę za wcześnie budzić Michała, niech sobie odeśpi bo dziś gra mecz. Weszłam do kuchni i zaparzyłam w ekspresie świeżą i mocną kawę. Oczywiście nie jest ona dla mnie. Sobie zrobiłam herbatę i zabrałam się za śniadanie. Zajrzałam do lodówki i pierwsze co mi wpadło do głowy to jajecznica. Wyjęłam wszystkie potrzebne rzeczy i zabrałam się do pracy. W pewnej chwili usłyszałam wibracje mojego telefonu:

-Cześć Iwonka.!- odezwałam się do pani Ignaczak
-Jak się czujesz?- spytała
-Lepiej. Odpoczęłam i teraz jest lepiej.!- uśmiechnęłam się do telefonu
-To super, powiedziałaś mu? Wnioskuję że chyba nie...-
-Powiem mu dziś po meczu. Będziesz na hali prawda?- spytałam niepewnie
-Jasne, spotkamy się na miejscu. Trzymaj się Emilka. Będzie dobrze.
-Dzięki. Do zobaczenia.- odłożyłam telefon na blat
-Co mi powiesz po meczu?- usłyszałam ciepły głos Michała i stanęło mi serce
-Michał.! Podsłuchujesz?- wydukałam
-Nie, wszedłem kiedy mówiłaś do kogoś że powiesz coś komuś po meczu. Wnioskuję że chodzi  o mnie.?- usiadł naprzeciwko mnie
-Dobrze słyszałeś. Dowiesz się po meczu. Jeśli wygracie oczywiście.- wysiliłam się na usmiech
-W takim razie mam pretekst by walczyć.- upił łyk soku

Po zjedzeniu wspólnego śniadania Michał wyszedł na małe zakupy. Cholernie boję się mu powiedzieć o tej małej istotce co mieszka w moim brzuchu ale nie mam wyjścia. Michał prędzej czy później się dowie a długo tego nie ukryję. W nerwach zaczęłam sprzątać, i wycierać wszystkie meble w mieszkaniu. Nie powiem trochę mnie to odstresowało ale nie na długo. Cały czas mam przed oczami najgorszą wizję sytuacji jaka nastąpi po tym jak powiem Miśkowi o dziecku.

-Skarbie, jestem już.!- usłyszałam głos Kubiaka
-Super, masz wszystko.- wpadłam do kuchni
-Tak mam, a wiesz co w sklepie spotkałem Monikę.- westchnął
-I co?- zdziwiłam się
-Będzie na meczu. Zamieniłem z nią dwa słowa i powiedziała że spotkamy się na hali.- wzruszył ramionami
-Jasne. W porządku.- zaczęłam wykładać zakupy
-Nie masz nic przeciwko?- zdziwił się
-Ufam ci Michał. Wiem że mnie nie skrzywdzisz.!- pocałowałam Misia w policzek
-Kocham cię wiesz. Mam cholerne szczęście że ciebie mam.!- stwierdził i poszedł do łazienki


Pełna hala ludzi, chłopaki an dole się rozgrzewają a mnie coraz bardziej ściska w żołądku. Nie chodzi już o wymioty a o strach i niepewność. Jak dobrze że obok jest Iwona bo już dawno bym stąd uciekła. Trzyma mnie za rękę i co chwila powtarza że będzie dobrze. Za 10 razem trochę to wkurza ale ja, ja się ciesze że ona tu ze mną jest. Patrzę cały czas w stronę mojego Michała i zastanawiam się jak on to przyjmie. Wie że mam mu coś powiedzieć po meczu ale raczej nie spodziewa sie takiej niespodzianki. Gdy widzi że patrzę w jego stronę posyła mi całusa i bezgłośnie mówi "Kocham Cię". Odpowiadam mu i delikatnie się uśmiecham. Po chwili rozpoczyna się mecz Asseco Resovia- Skra Bełchatów.

Po pierwszym secie Resoviacy pokazują klasę i wygrywają 22;25.  Michał gra jak nigdy, chyba zależy mu na wygranej. Razem ze Zbyszkiem są niepokonani. Widzę ile radości sprawia im gra kiedy grają razem a nie przeciwko sobie.
Drugi set kończy się wygraną Bełchatowa. Niestety nadrabiają straty wynikiem 23;25.
Podczas przerwy chłopaki pilnie wsłuchują się rad trenera i widzę z jakim zapałem wracają do gry. Rady chyba podziałały bo po mowie trenera Resovia idzie jak burza i kolejny set jest nasz. Bełchatów pogubił się w grze i najzwyczajniej sobie nie radzi z sytuacją co tylko działa na korzyść chłopaków.
Czwarty i ostatni set w tym meczu kończy właśnie mój Kubiak. Patrzy czujni na piłkę, obraca kilka razy w dłoniach podrzuca a cała hala zamiera. Po chwili słyszę tylko głos komentatora: "Piękny as serwisowy Michała Kubiaka kończy ten zacięty mecz . Brawo Michał". Uśmiecham się szeroko.
Chłopaki podają sobie dłonie pod siatką a chwilę później rozdają już autografy i udzielają wywiadów. Wtedy słyszę jak ogłaszają że zawodnikiem MVP został właśnie mój Michał. Podbiega zabiera szybko nagrodę i wraca do chłopaków.

Powoli razem z Iwoną schodzimy z trybun i idziemy w stronę naszych mężczyzn.
Iwona ucieka do odpoczywającego na boku Igły a ja biorąc głęboki wdech szykuję się na najgorsze.
Widzę uśmiechniętego Michała rozmawiającego z jakimś reporterem a on zauważając mnie szeroko się uśmiecha. Słyszę jak mówi że ta nagroda MVP jest dla miłości jego życia.
Wiem że to dobry moment żeby mu powiedzieć. Biorę głęboki wdech i zmierzam w jego kierunku kiedy nagle ktoś mnie uprzedza. Szybko podbiega do Michała i bez słowa wpija się w jego usta. Wszystkie kamery i oczy ludzi spoczywają na tych dwojgu. Nie dowierzam w to co widzę.

Mój Michał i Monika. Tak Monika, cały mecz jej nie widziałam myślałam że ogarnęła sytuację i dotarło do niej że Michał ma teraz mnie ale się myliłam. Michał bez słowa ani ruchu stoi a cała hala gwizda. Ja natomiast czuję jak mocno przeszywa mnie ból.
Michał nie dowie się o dziecku. Nie powiem mu, nie teraz. Teraz jedyne co chcę zrobić to uciec stąd i być sama.


=========================================================================

Jest 14 :)
Nie mam nic do dodania a ten rozdział to jakaś maskara. Czuję że Emila mi tego nie wybaczy hahaa:)
Następny za 3 do 4 dni.
Buziaki:*** 

środa, 9 kwietnia 2014

13. Możliwość emigracji i test...

-Jak to! Kiedy?- do oczu napłynęły  mi łzy
-Emila, narazie to tylko propozycja. Za tydzień mam dać odpowiedź.- Zbyszek przytulił mnie mocniej
-Wiem ale będę tęskniła za tobą. Jesteś mi prawie jak brat.- westchnęłam
-Co jest. Co się dzieje?- podszedł do nas Kubiak
-To nic takiego. Po prostu dostałem propozycje gry dla Modeny i Emila się wzruszyła.
-Jak to gry dla Modeny? Wyjeżdżasz?- zdziwił się przyjmujący
-Nie wiem czy jadę. To tylko propozycja ok?!- Zbyszek odpowiedział tak żeby wszyscy słyszeli
-Stary, chyba nas nie zostawisz?- odezwał się Igła
-Nie wiem ok. Myślę nad tym jeszcze.- Zbyszek uśmiechnął się lekko

Powoli wszyscy mimo upojenia alkoholem przyswoili myśl o wyjeździe Zbyszka i każdy wrócił do zabawy. Starałam się nie myśleć o tym ale cholernie boli mnie myśl że już go tu nie będzie i pozostanie nam tylko rozmowa przez skype.
Impreza trwa jakoś do 3 nad ranem i po kolei siatkarze oparci o swoje partnerki opuścili już nasz dom. Jedynie Zbyszek u nas nocuje w pokoju dla gości. Razem z Miśkiem posprzątaliśmy trochę salon i koło 4 położyliśmy się spać.
Obudziłam się koło 7 i od razu pobiegłam do łazienki. Wczoraj mało co wypiłam więc to nie kac a poza tym to źle się czuję od kilku dni. Doprowadziłam się do porządku i wzięłam się za jakieś śniadanie dla chłopaków.
Stwierdziłam że skoro obaj bardzo lubią naleśniki to i z chęcią zjedzą a i roboty przy tym nie ma.
Akurat kończę smażyć ostatniego kiedy do kuchni wpadł Michał.

-Co robisz?- spytał i pocałował mnie w policzek
-Naleśniki..- uśmiechnęłam się
-Kocham cię kobieto.- usłyszałam głos Zbynia
-Ej, ej ona jest moja kolego!- na żarty oburzył się Michał
-Wiem ale mógłbyś się podzielić.- szturchnął go Zibi a mnie znowu zemdliło i pobiegłam do łazienki

Jak wróciłam do kuchni okazało się że chłopaki jedzą już śniadanie bo Michał dokończył je robić. Na mój widok od razu zmienili temat i podali mi talerz z moją porcją.

-To co dziś robimy?- spytał Zibi
-Ja to bym gdzieś wyskoczył. Jest jesień więc może jakaś wycieczka?- dodał Michał
-Ja się źle czuję więc bawcie się sami.- burknęłam
-Ty Emila może ty w ciąży jesteś?- roześmiał się Zibi
-Weź puknij się w czoło. Nawet nie powtarzaj tych głupot.!- stwierdziłam
-Ale dlaczego. Nie chcesz mieć dzieci?- spytał Michał
-Chcę ale nie teraz. To nie ta pora.- napiłam się świeżego roku pomarańczowego
-No ale twoje objawy...- zaczął atakujący
-Przestańcie o tym mówić. Nie jestem w żadnej ciąży!- już prawie krzyczę ale znowu robi mi się nie dobrze i biegnę do łazienki

Chłopaki pojechali na jakieś swoje rozrywki a ja zmęczona od wymiotów leżę w sypialni. Słowa Zbyszka o ciąży cały czas tkwią w mojej głowie, i powoli zaczynam myśleć że coś w tym może być. Może nie uważaliśmy z Michałem i teraz faktycznie jestem w błogosławionym stanie. Na samą myśl o tym ciarki biegną mi po plecach. Oglądam już drugi film kiedy ktoś puka do moich drzwi.

-Hej? Nie przeszkadzam?- w drzwiach zobaczyłam Iwonę
-Nie wejdź. Jestem sama...- wpuściłam koleżankę do domu
-Michał i Zbyszek zabrali mi gdzieś Krzyśka więc stwierdziłam że wpadnę. Mówili że źle się czujesz?- usiadłyśmy z salonie
-Tak, od kilku dni coś mi jest. Zibi nawet wpadł na pomysł że to ciąża!- zaczęłam się śmiać
-A robiłaś test?- spytała
-Nie ale...
-No to zrób. Tak dla pewności!- uśmiechnęła się
-Może masz rację. Jutro się tym zajmę. Chcesz kawy?
-Poproszę.- rozebrała się z żakietu

Posiedziałyśmy razem przy kawie jakieś 2 godziny bo potem musiała wracać do dzieci a ja wzięłam się za jakieś porządki po wczorajszej imprezie. Po skończeniu pracy znowu ułożyłam się w salonie i włączyłam kolejny już film. Na chwilę nawet udało mi się zasnąć ale nie trwa to długo, bo do domu wracają chłopaki.

 -Jak się czujesz?- pierwszy wpadł Zbyszek
-Lepiej. Gdzie byliście?- podniosłam się z pozycji leżącej
-A to wiesz nasze męskie sprawy. Była Iwona?- zobaczyłam w kuchni Miśka
-No była. Posiedziała chwilę i poszła. Jesteście głodni?
-No tak trochę bardzo. Zrobisz nam coś?- Zibi zrobił maślane oczy
-Jasne. Już idę. Nie dowiem się co robiliście!- udałam się do kuchni
-Nie, dziś nie ale może nie długo.- odezwał się atakujący
-Może być carbonarra?- krzyknęłam do chłopaków którzy zasiedli już w salonie
-Pewnie.!- usłyszałam ich obu

Szybko uwinęłam się z jedzeniem dla chłopaków. Razem usiedliśmy w salonie, ci jedli a ja oglądałam film. To znaczy oni chyba też oglądali ale pewna nie jestem.
Do końca wieczoru nie wymiotowałam, tak więc stwierdziłam że to na pewno nie ciąża. Poprostu miałam wirusa i tak wyszło. Na wszelki wypadek jutro zrobię est ciążowy tak dla pewności że to jest wymysł Iwony.

Jakoś koło północy Zbyszek poszedł już do domu a ja wzięłam szybki prysznic i od razu zasnęłam. Michał jeszcze coś robił i położył się dopiero po pierwszej.
Kiedy się obudziłam okazało się że śpię sama. Michał gdzieś sobie poszedł nawet nie zauważyłam kiedy. Zostawił mi tylko kartkę że musi coś załatwić a potem ma trening więc będzie późno. Zrobiłam sobie kanapkę i po zjedzeniu jej wzięłam prysznic. Czuję się o niebo lepiej ale temat ciąży cały czas chodzi mi po głowie. Ubieram się i schodzę na zakupy i do apteki.
Po zakupach w aptece kupiłam dwa różne testy ciążowe tak dla porównania i od razu wróciłam do domu. Michała jeszcze nie ma więc w spokoju mogę zrobić test.


==========================================================================


Wiem że jest baaardzo krótki ale tak było w planie bo w tym rozdziale jakby średnio się coś dzieje. Następny okaże się być ciekawszy... obiecuję :**
Do niedzieli:***
Buziaki:)

niedziela, 6 kwietnia 2014

12. Nowe wspólne życie...

 Weszliśmy do mieszkania i pierwsze co rzuciło nam się w oczy to Zbyszek siedzący na podłodze w kuchni wpatrujący się w małą palącą się świeczkę. Nawet Michała to zdziwiło. Oboje powoli weszliśmy do kuchni a ja usiadłam obok mojego przyjaciela.

-Zbyszek wszystko w porządku?- spytałam patrząc na niego
-Tak. Co tu robicie?- odpowiedział bez jakiego kolwiek ruchu
-Przyjechaliśmy bo nas wystraszyłeś. Jak się czujesz?- dodał Michał
-Dobrze. Wszystko jest ok.!- westchnął
-A Aśka?- spytał Misiek na co go szturchnęłam
-Nie ma. Nie znam. Zniknęła.!- Zibi odpowiedział tak jakby był w transie jakimś
-Boże Zibi co ci jest? -wpadłam w panikę
-Nic. Jest ok. Myślisz że jedna Aśka jest w stanie załamać Zbigniewa Andrzeja Bartmana. Nie ma mowy.!- parsknął śmiechem
-Wariat.!- walnęłam go w ramię

 3 miesiące później

3 miesiące. Tyle czasu już z Michałem jesteśmy razem i nigdy nie byłam szczęśliwsza. Siatkarze przyzwyczaili się już do tego że Michał i ja jesteśmy razem, nawet Lotman przestał mnie bajerować.
Mieszkam teraz z Michałem w naszym całkiem nowym apartamencie. Zbyszek niby mówi że zapomniał o Joannie ale widze że go to boli.
Misiek stwierdził że jako iż dziś jest sobota to robimy imprezę u nas w domu. Mnie to w miarę nie przeszkadza tylko muszę go wyciągnąć na zakupy jakieś bo jak się zlecą te żarłoki do nas na chatę to zostaniemy z niczym.
Uzgodniliśmy że pójdziemy na zakupy zaraz po treningu chłopaków. Michał wyszedł z torbą treningową a ja żeby nie tracić czasu zabrałam się za sprzątanie.
Po dwóch godzinach zabrałam torebkę klucze i dokumenty. Zamknęłam dom i ruszyłam w stronę Podpromia. Jak się okazało chłopaki się obijali i trener zarządził karne 30 minut treningu.

-Emilaa.! Cześć.- usłyszałam od Kowala
-Dzień dobry.- uśmiechnęłam się do niego
-Co tu robisz, masz wolne przecież?- zrobił dziwną minę
-Wiem ale idziemy na zakupy z Michałem, długo im zejdzie?- spojrzałam na ledwo żyjących siatkarzy
-Jak ich zmotywujesz żeby przebiegli 5 kółek wokół boiska to moga iść.- parsknął śmiechem
-Nie ma sprawy.- machnęłam ręką i podeszłam do grupki wielkoludów
-Cześć kochanie.!- od razu rzucił się na mnie Michał
-Hej. Weźcie ruszcie dupy, Kowal powiedział że jak przebiegniecie 5 kółek to jesteście wolni.- klasnęłam w dłonie
-Ale kiedy nam się nie chce...- odezwał się Igła
-Krzysiu kochany jak chcesz dziś coś u nas zjeść to lepiej się rusz, bo bez Michała na zakupy nie idę a lodówka jest prawie pusta.- westchnęłam
-Zrób mi naleśniki i mi wystarczy.- uśmiechnął się
-Taaa, chciałbyś. Ruszcie dupy błagam was.- złożyłam ręce jak do modlitwy
-Dobra chłopaki, jak piękna dama prosi to się nie odmawia.- krzyknął Zbyszek i szybko się podniósł
-Dziękuję Zbysiu- pocałowałam atakującego w policzek
-A jak pobiegnę to też dostanę buzi?- wtrącił Cichy
-Yyyy, tak. Każdy który przebiegnie dostanie.- stwierdziłam że może tak ich przekupię
-A jak przebiegnę 10 to dasz mi dwa całusy?- spytał Igła
-Nawet trzy tylko się rusz.- zaśmiałam się
-Ok chłopacy lecimy z tymi kółkami.- krzyknął Igła a wszyscy nagle się posłuchali

Nie zajęło im to długo ale skończyli to 5 kółek i szybko skierowali się do szatni. Oczywiście nie mam prawa wyjścia z hali bez oddania każdemu nagrody w postaci całusa w policzek. Najszybszy okazał się Zbyszek i to on pierwszy dostał buziaka.
Zaraz za nim z szatni po kolei wyłaniali się pozostali siatkarze. Każdy dostał ustalonego buziaka tylko Michał czekał na końcu.

-No chłopaki teraz ja.!- podszedł wkońcu z triumfalnym uśmiechem
-A kto ci powiedział że dostaniesz?- zaśmiałam się
-Ey, ey ja się tak nie bawię.- oburzył się
-No dobra masz.!- westchnęłam i pocałowałam dłoń po czym przyłożyłam ją do policzka przyjmującego
-Wiesz co wolałbym tak.!- wzruszył ramionami i mocno wpił się w moje usta
-A ci jak zwykle lepią się do siebie jak dwa lepy na muchy!- machnął ręką Igła i poszedł w stronę wyjścia

Nagle zrobiło mi się mocno niedobrze. Oderwałam się od Michała i szybko pognałam do najbliższej ubikacji. Zwymiotowałam jakieś 3 razy kiedy do ubikacji wszedł Michał.

-Wyjdź stąd ok?!- krzyknęłam
-Co ci jest. Coś ci zaszkodziło?- pomógł mi wstać
-Nie wiem już drugi dzień jest mi ciągle niedobrze. Chyba się czymś zatrułam.- wzruszyłam ramionami
-Może odwołajmy tą imprezę?
-Ey, Misiek nie bądź głupi mi nic nie jest. To tylko zatrucie.- złapałam go za rękę i wyszliśmy na korytarz który nagle opustoszał.
  
Szybko zrobiliśmy zakupy w pobliskim TESCO i zadowoleni z pełnymi reklamówkami idziemy w stronę auta. Michał patrzy na mnie dość podejrzanie. Mam wrażenie że jestem pod ciągłą jego obserwacja i juz mam się odezwać żeby się uspokoił kiedy ktoś mnie uprzedza

-Michał! Misiek- słyszę głos młodej kobiety
-Monika?- na widok brunetki w oczach Michała widzę szok
-Hej Misiu. Co u ciebie?- uśmiechnęła się pokazując szereg białych zębów
-No cześć, nie powinnaś być teraz we Włoszech?
-No widzisz skarbie, wróciłam. Co u ciebie nowego.- zaśmiała się
-W porządku to moja dziewczyna Emilka. Emilka to Monika moja była...- zaczął
-Narzeczona.!- dorzuciła ona
-Miło mi. Michał idę do samochodu, jakoś mi słabo.- uśmiechnęłam się do Kubiaka
-Już idziemy razem. Miło cię było zobaczyć Monika. Do widzenia.-razem ruszyliśmy w stronę auta
-Ciebie też Kubi. Paa!- usłyszeliśmy za plecami
-Ciebie też Kubi, Paa!- przedżeźniłam ją
-Serio?- spojrzał na mnie jak na wariatkę
-Co?- zdziwiłam się
-Jesteś zazdrosna.?- prawie parsknął smiechem
-Skąd, zaraz zadzwonię do Andrei skoro juz spotykamy się z byłymi.!- warknęłam
-Uspokój się. Cieszy mnie to że jesteś zazdrosna. Mimo że to niepotrzebne bo cię kocham wariatko.!- podszedł do mnie szybko
-Nie jestem wariatką. Walcze o to co moje i tyle.!- wzruszyłam ramionami i ruszyłam dalej

Siedząc w samochodzie zastanawiam się co we mnie wstąpiło. Mam dziwne wahania nastrojów a z tą zazdrością na parkingu to juz w ogóle sama siebie zaskoczyłam. Michał tylko podśmiechuje się ze mnie a ja robie się coraz bardziej zła.

O 20;00 wszystko jest gotowe i czekamy na pierwszych gości. Oczywiście Zbyszek pojawił się już pół godziny temu i teraz kłóci się z Miśkiem o muzykę ale ja tylko przyglądam się im z uśmiechem. Kończę układać jedzenie na stół kiedy do mieszkania pukają pierwsi goście. Oczywiście jako pierwsi przychodzą Igła z rodzinką, Piotrek zwany Cichym z dziewczyną Olą, i Kosa z narzeczoną, potem Winiarscy, Mariusz Wlazły z żoną a na końcu Lotmanowie z Akhremami.
Impreza trwa w najlepsze a z dziewczynami super mi się rozmawia ale widzę że mój Zbyś jest cos przygaszony. Stwierdzam że muszę się dowiedzieć o co chodzi i szybko się do niego dosiadam.

-Co jest? -spytałam prosto z mostu
-Eee nic.!
-Zbysiaczku mów mi tu szybko bo wiesz jaka ja jestem.!- usmiechnęłam sie szeroko do kolegi
-Wiem że mi nie odpuścisz ale to nie odpowiedni czas.!- westchnął
-Oj tam gadaj i już. Ulży ci.!- klepnęłam go w ramię
-Bo widzisz dostałem propozycję gry w innym klubie. W sensie że nie w Resovii..- zaczął
-Ooo gdzie?- zdziwiłam się lekko
-Daleko, bardzo daleko.- wydukał
-Mów gdzie to jest. Co to za klub.!- zdenerwowałam się
-We Włoszech. Modena, klub twojego Andreii.!- burknął
-Co?!- przekrzyczałam go
-Wyjeżdżam do Włoch Emiluś.!- powiedział i potem mocno mnie przytulił


==========================================================================


No i właśnie. Rozdział 12:)
Się sypie powolutku ale uwierzcie że będzie gorzej.
Następny w środę.:**

wtorek, 1 kwietnia 2014

11. Wspólny wyjazd...

Chłopaki jak ustalili tak zrobili i o 10;00 rano wszyscy siedzimy już w aucie i kierujemy się w stronę zakopanego. Wzięliśmy moje auto jako że jest wygodne i super się prowadzi. Nie mogłam odmówić Zbyszkowi bo tak ładnie mnie prosił żeby to on prowadził, a tak szczerze to nie chciało mi się siedzieć za kierownicą.Usiadłam sobie wygonie z tyłu za Zbyniem i ze słuchawkami w uszach odpłynęłam.
Droga minęła szybko i w miarę spokojnie. Nie licząc tego że chłopaki kłócili się o drogę a Aśka marudziła że się jej nudzi. Ogólnie super wycieczka. Liczyłam minuty kiedy wysiądę z samochodu i wkońcu będzie cisza.

Już chciałam całować ziemię z radości że dojechaliśmy na miejsce ale mój wzrok przykuł piękny dom mały ale przytulny który jak się okazało jest nasz na cały weekend. Michał wciągnął mnie do środka a ja nie mogłam się ogarnąć. W środku był równie piękny. Aśka nie oglądała go z nami, pobiegła do łazienki bo to jedyna rzecz jaka ją tu cieszy. Żal mi Zbynia bo biedny musi znosić jej dziwactwa.
Michał wniósł nasze bagaże na piętro do pokoju z balkonem bo jak się okazało Joanna nie ma ochoty patrzeć na góry bo to nic ciekawego. Rozpakowaliśmy się szybko i usiedliśmy do posiłku.

-Co robimy potem?- spytałam
-Nie wiem. Na co macie ochotę?.- odezwał się Zbyszek
-Ja to bym poszła na spacer. Kto się pisze?- narzuciłam
-Ja idę.- uśmiechnął się Misiek
-A my?- Zbyszek spytał Asię
-Ja nie idę. Boli mnie głowa a poza tym nie wzięłam odpowiednich butów.- wzruszyła ramionami
-Jakie wzięłaś buty na wyjazd w góry?- spytał ją Michał
-Szpilki i sandałki a co?
-Gratuluję ci.!- Kubiak parsknął śmiechem
-O co ci chodzi?- oburzyła się blondynka
-O nic. Zibi zostajesz czy idziesz z nami?- Michał spojrzał na Zbyszka
-Zostanę. Nie zostawię Asi.- widać było że chce iść ale zdrowy rozsądek każe mu zostać
-Idź. Ja i tak się położę więc co tu będziesz robił sam.- odezwała się zła blondi
-Jesteś pewna?
-Jestem pewna skarbie. Idź i już!- wrzuciła talerz do zmywarki i poszła na górę

Zbyszek miał wątpliwości czy iść z nami ale Misiek mu przegadał i teraz we trójkę spacerujemy po okolicy. Oczywiście mam swojego Nikona którym robię masę całkiem fajnych zdjęć. Michał i Zbyszek pozują a ja powstrzymując śmiech robię im fotki.
Po całkiem długim spacerze i zakupieniu kilku pamiątek, ja kupiłam śliczną czarną apaszkę w kwiaty, Michał i Zbyszek kupili sobie po toporku i teraz twierdzą że będą walczyć na nie w naszym ogrodzie. Zmęczeni ale zadowoleni wracamy do domu jakoś po 19.00. Zdziwił nas widok Joanny leżącej na kanapie i kączącej butelkę szampana.

-Nie boli cię głowa?- spytał ją Zbyszek
-Ehh skarbie powiem ci że odkąd się napiłam jest o niebo lepiej..- uśmiechnęła się szeroko
-No widzę. Wypiłaś naszego szampana.- atakujący westchnął ciężko
-Wybacz kotku ale się nudziłam. A wy jak się bawiliście?
-Świetnie. Nie wiem jak wy chłopaki ale ja idę pod prysznic!- ruszyłam w stronę schodów
-To pa kochana...- usłyszałam za sobą

Jak powiedziałam tak zrobiłam i już 10 minut później otulona dużym białym ręcznikiem rozczesuję świeżo umyte włosy. Chłopaki zaoferowali się że zrobią kolację więc mam teraz chwilę dla siebie. Wybalsamowałam całe ciało i pomalowałam paznokcie i akurat chłopaki wołają na kolację.

-Co podajecie?- zeszłam na parter do kuchni
-Spaghetti z sosem bolonese.- powiedział wyraźnie dumny z siebie Zbyszek
-Oo gratuluję pomysłu.- dodała Asia ze skwaszoną miną
-Nasze popisowe danie co nie Dziku?!- uśmiechnął się atakujący
-Się wie. Proszę bardzo...- Michał podał mi talerz z nałożonym daniem
-Dzięki skarbie. O jej ale z ciebie artysta...- parsknęłam śmiechem na widok wysypanego z sera serca na sosie
-No to tylko dla ciebie.!- mrugnął do mnie
-Śliczne...- posłałam mu buziaka i wtedy zobaczyłam że między Joanną a Zbyszkiem jest coś nie tak
-Coś się stało?- spytałam blondynkę
-Nie, nic. Chociaż w sumie może, yy nie ważne.- zaczęła się jąkać
-Aha no ok nie dopytuję.- uśmiechnęłam się do niej lekko

Wiem że coś jest między nimi nie tak dlatego po kolacji zabrałam Miśka na spacer tak żeby Zbyszek i Aśka mogli w spokoju pogadać.
Trzymając się za ręce i idąc przed siebie nawet nie wiem kiedy minęły 2 godziny. Michał zaczął narzekać że mu zimno bo się nie ubrał i wróciliśmy do domu. Ku naszemu zdziwieniu kiedy dochodziliśmy do drzwi z domu wybiegł wściekły Zbyszek a Aśka skulona siedzi na kanapie i płacze.
Postanowiliśmy iść od razu do siebie do pokoju i się nie wtrącać. Wzięliśmy z Misiem szybki prysznic i bardzo szybko wtuleni w siebie zasypiamy. Śpi się nam nieziemsko i ale krótko. Wcześnie rano do naszego pokoju wpadła Aśka

-Wybaczcie że was budzę ale martwię się o Zbyszka. Od wczorajszego wieczora nie wrócił do domu.- westchnęła
-Która jest godzina?- Michał przetarł oczy
-Przed siódmą a jego dalej nie ma. Nie wiem co się dzieje. Pomóżcie mi go znaleźć...
-Już daj nam chwilę, ubierzemy się i idziemy...- wstaliśmy i każde zaczęło szukać dla siebie ubrań
-Co się stało. Dlaczego on nie wrócił?- spytałam Aśkę
-Nie wiem obraził się i wyszedł...
-Co mu powiedziałaś?- warknął na nią Michał
-Nic, tylko tyle że wyjeżdżam na dwa lata do Nowego Jorku.- wzruszyła ramionami
-Jak to wyjeżdzasz?- zdziwiłam się
-No do pracy. Dostałam awans i oo tak wyszło.
-I to jest to nic. Zostawiasz go na dwa lata i to nic.- oburzył się Michał
-Wiem że go to zdenerwowało ale nie sądziłam że aż tak się przejmie...- rozpłakała się Aśka
Długo szukaliśmy Zbyszka po okolicy a Michał cały czas próbował się do niego dodzwonić, dopiero ode mnie odebrał:
-Zbyszek do cholery co z tobą?- krzyknęłam jak tylko usłyszałam jego głos
-............
-Co! Jak dobrze że nic ci nie jest.
-............
-Dobra. Dzięki. Trzymaj się tam ok?- odetchnęłam z ulgą
-...........

-Co z nim? Gdzie on jest?- od razu po odłożeniu telefonu spytała Asia
-W Rzeszowie. Pojechał do domu.!-odetchnęłam
-Jak to?- Aśka wytrzeszczyła oczy
-Normalnie. Stwierdził że ma cie dosyć i nie chce cie widzieć.! Możesz spokojnie wyjechać.!- warknęłam w stronę blondynki no bo mnie wkurzyła, wkońcu zraniła mojego Zbynia
-Ty nie rozumiesz...- zaczęła się tłumaczyć
-To ty nie rozumiesz. Zbyszek to prawie mój brat i kocham go. Nie pozwolimy ci go skrzywdzić. Ani ja, ani Misiek...
-Ale ja go kocham....- wybuchła płaczem
-Emila, chodź wracamy do domu. Zbieraj nasze rzezy a ja przygotuję auto. Zibi nas potrzebuje...- Michał powiedział do mnie a ja tylko przytaknęłąm
-Mogę wracać z wami?- spytała Joanna
-Możesz. Ale dobrze ci radzę do Zbyszka się nie zbliżaj.!- burknął Misiek

Całą drogę powrotną Aśka nie odezwała się ani słowem.Patrzyła tylko w szybę i co chwila sprawdzała telefon. Michał stwierdził że on będzie prowadził więc mnie też troszkę ponosiło. Głos Zbynia mnie martwił i już chciałam być w Rzeszowie i go mocno przytulić. Michał tylko co jakiś czas mocno ściskał mi dłoń żebym wiedziała że jest obok i mogę na niego liczyć.
W nasze miasto wjechaliśmy jakoś koło godziny 20;00. Moje auto nieźle się spisało i i tak zajęło nam to krócej niż myśleliśmy. Oczywiście Aśka chciała gadać ze Zbyszkiem ale ja i Michał jej kategorycznie zakazaliśmy. Michał wysadził ją na dworcu i szybko ruszyliśmy w kierunku naszego osiedla.
W mieszkaniu Zbynia jest ciemno, więc albo go nie ma albo śpi. Szybko wdrapaliśmy sie na jego piętro i kiedy Michał chciał przekręcić klucz okazało się drzwi są otwarte. Zaniepokojeni powoli weszlismy do zaciemnionego mieszkania ale to co tam zobaczyliśmy, nawet nie myślałam że to się tak skończy...



==========================================================================


Wiem, i przepraszam. Znowu spóźnienie.
Następny w piątek.
Wybaczcie i miłego czytania. Aaa no i przepraszam za długość rozdziału :***