czwartek, 24 kwietnia 2014

17. Wyjazd i szansa na zapomnienie...

-Jak to jesteś w ciąży?- mama wytrzeszczyła oczy
-Chyba nie muszę ci mówić jak do tego dochodzi.!- próbowałam być wyluzowana
-A co na to Michał?- spytał ojciec
-Michał nie chce tego dziecka, tak więc wychowam je sama. Dlatego razem ze Zbyszkiem wyjeżdżam za 4 dni do Włoch. Tam urodzę a kiedyś może tu wrócę.- głęboko wciągnęłam powietrze
-Wyjeżdżasz? Jak to Michał nie chce dziecka?- mama dalej nie dowierza
-Normalnie. To bardzo długa historia ale ja chcę odpocząć i dlatego jadę ze Zbyszkiem do Włoszech. On tam będzie grał a ja w spokoju zajmę się sobą i moim dzieckiem.- wzruszyłam ramionami
 -Co się między wami stało?- odezwała się Kamila
-Normalnie ten związek to było nieporozumienie. Nie pasowaliśmy do siebie więc po co to ciągnąć?
-A ten Zbyszek? Kim on dla ciebie jest?- spytał ojciec
-To mój przyjaciel. Najlepszy jakiego miałam.- na samo jego imię się uśmiecham
-Nic między wami nie ma?
-Nie tato. Tak jak mówię to mój przyjaciel.- upiłam łyk wody
-Skarbie tak strasznie mi cię żal, ale wiem że jesteś silna i dasz sobie radę. Pamiętaj że zawsze jesteśmy po twojej stronie.- mama mocno mnie przytuliła
-Czyli za 4 dni znowu będziesz tak daleko?- osmuciła się Kama
-Nie płacz. Przecież tu wrócę...
-Tak cię kocham Emila. Wracaj do nas szybko.- mocno mnie przytuliła
-Nie płacz młoda. Jakoś to będzie.- wytarłam łzy z jej policzka
-A weź stara. Źle ci tu że już jedziesz spowrotem?- parsknęła śmiechem
-Wrócę szybko zobaczysz. I to nie sama.!- położyłam rękę na płaskim jeszcze brzuchu

Te 4 dni minęły w szalonym tempie. Zakupy, pakowanie i uspokajanie rodziców sprawiły że się nie nudziłam. Ledwie się obejrzałam a stałam przy samochodzie i ruszałam w drogę do Rzeszowa po Zbyszka. Po wylaniu hektolitrów łez wsiadłam w auto i byłam w drodze.
Kiedy przyjechałam pod blok Zbyszka było jakoś koło 8 rano czyli tak jak się umawialiśmy. Weszłam na górę i w mieszkaniu Zbynia usłyszałam krzyki. Nie pewnie weszłam do środka i zobaczyłam jak Kubiak szarpie Zbyszka i go wyzywa. Na mój widok się uspokaja i w jego oczach widzę coś niespotykanego- łzy.

-Co tu robisz?- szybko zebrałam się w sobie
-Chcę z tobą pogadać. Możemy?- spytał
-Ja nie chcę gadać z tobą. Poza tym śpieszymy się trochę!- westchnęłam
-Chcę ci wyjaśnić...
-Co? Twoją zdradę!? Nie trzeba.- otarłam szybko łzę
-Wiem jak to wygląda ale...- zaczął
-Nie będę tego słuchała.- przerwałam mu
-To ja pójdę z bagażami.- Zbyszek wziął ode mnie klucze od auta i wyszedł
-Proszę tłumacz mi jak to się stało że oskarżałeś mnie o dziecko z innym a sam zdradziłeś mnie z tą swoją Moniką?- wciągnęłam głośno powietrze
-Ja wiem nawaliłem z tą zdradą ale Monika pojawiła się tak nagle i wspomnienia wróciły....- zaczął
-Nawet nie kończ. Ja nie chcę tego słuchać. To koniec Michał.
-Wiem że nie jestem wzorem cnót ale może się nam jeszcze udać. Wychowam to dziecko mimo że nie jest moje.- zrobił krok w moją stronę a ja go spoliczkowałam
-Po raz kolejny tłumaczę ci że to twoje dziecko. Jesteś śmieszny oskarżając mnie kiedy sam nie byłeś mi wierny. Mówie ci : TO TWOJE DZIECKO! Ale tylko biologicznie bo nie chcę żebyś miał z nim co kolwiek wspólnego.- prawie krzyknęłam i do mieszkania wrócił Zbyszek
-Musimy się zbierać. Emila?- objął mnie mocno
-No tak, patrzcie wszyscy i co teraz to on będzie cię zaspokajał w łóżku tak?- szyderczo się uśmiechnął ale chwilę później Zbyszek go uderzył
-To ty ją zdradziłeś więc nie bądź taki mądry ok.!- warknął na niego Zibi
-Życzę wam szczęścia frajerzy.- odkrzyknął wychodząc Michał

Zbyszek zamknął drzwi a klucze oddał dozorcy który ma doglądać mieszkania. Jako że ja jestem w ciąży to Zbyszek zabronił mi tyle drogi prowadzić więc wygodnie rozsiadłam się na miejsce pasażera.Mieliśmy lecieć samolotem ale uznaliśmy że pojedziemy moim autem no bo tam we włoszech przyda nam się jakiś środek transportu.
Droga minęła nam super wesoło i z kilkoma przystankami na stacjach benzynowych. Razem kaleczyliśmy piosenki lecące w radio i sami wymyślaliśmy nowe. Od kilku dni nie czułam się tak dobrze jak teraz.
Pół drogi do naszego nowego domu praktycznie przespałam. Nawet nie wiem kiedy tak szybko dojechaliśmy pod halę Modeny. Zbyszek miał się stawić na rozmowę z prezesem a ja w tym czasie rozprostowałam kości. Jakie było moje zdziwienie kiedy zobaczyłam idącego w moją stronę Andreę.

-Emilia? To ty?- uśmiechnął się szeroko
-Cześć Andrea. A no to ja. Jak widać.- odwzajemniłam uśmiech
-Co tu robisz bella?
-Będę mieszkała. Zbyszek ma grać w modenie a ja musiałam zmienić otoczenie.
-Tak się cieszę że cię widzę. A ten twój Michał?
-Nie jesteśmy razem ale to długa historia. Powiedz lepiej co u ciebie!
-Jakoś sobie dałem radę po tym jak wróciłem. Mam narzeczoną i będę ojcem!
-Gratuluję ci, i cieszę się że ułożyłeś sobie życie.- uściskałam włocha
-Tak co prawda wpadliśmy wiesz jak jest nie planowałem być ojcem ale kocham Ellę i razem damy radę.-wzruszył ramionami
-To piękne że ją nie zostawiłeś. Będziesz dobrym mężem i ojcem. Jestem pewna.
-Emila jedziemy już, mam adres apartamentu i klucze. Musisz odpocząć bo w twoim stanie...- podszedł do nas Zibi
-Tak. Jasne. Miło cię było spotkać i jeszcze raz gratuluję...
-Zaraz Emilia w jakim stanie?- Andrea złapał mnie za rękę
-To długa historia ale...- zaczęłam
-Mów, co ci jest bella? Wystraszył mnie twój kolega...
-Jestem w ciąży. Nic takiego. Do zobaczenia. Ciao.- pocałowałam go w policzek i wsiadłam do auta.
-Jak się czujesz?- spytał Zibi
-Fizycznie dobrze ale psychicznie jest trochę gorzej. Widzisz Andrea ma narzeczoną. Wpadli i teraz będą rodzicami a on bardzo się z tego cieszy. Trochę mnie to przygnębiło- wzruszyłam ramionami
-Nie martw się tym już. Jesteśmy tu a ty przecież masz mnie. Pomogę ci przecież i razem damy radę.- Zbyszek mocno uścisnął moją dłoń
-Wiem, dziękuje ci za wszystko. Bardzo cię kocham Zbyszek!
-Ja ciebie też Emila. Jesteś moją małą siostrzyczką, nie dam zrobić ci krzywdy.
-Jedźmy już. Chcę zobaczyć dom a poza tym jestem głodna
-Dopiero jadłaś. Nie no jesteś niemożliwa
-Eyy teraz jem za dwoje nie?! Nie czepiaj się ciężarnej...
-Już dobra. Jedziemy do domu głodomorze.

Apartament okazał się być wielki i bardzo przestronny. Są w nim 3 pokoje, 2 łazienki, i kuchnia otwarta na salon. Jakby tego było mało teraz mamy też wielki taras z pięknym widokiem. Prezes Modeny wiedział że będę mieszkała tu ze Zbyszkiem i o wszystko zadbał. Nawet lodówka jest pełna różnego jedzenia.
Zbyszek zabrał swoją walizkę do siebie do pokoju a ja pierwsze co zrobiłam to wzięłam prysznic. Otulona grubym białym szlafroczkiem wyszłam z łazienki i poczułam piękny zapach świeżo zaparzone kawy. Załamało mnie to bo wiedziałam że Zibi nie da mi się napić. Weszłam do kuchni i zobaczyłam atakującego smażącego coś na patelni.

 -Co robisz?- spytałam
-Jak to co. Naleśniki!- uśmiechnął się atakujący
-Oo jesteś kochany. Jestem taka głodna. Mogę trochę?
-Jasne jedz. Słuchaj może wybierzemy się na jakiś spacer co?
-Pewnie. Pokażę ci pare moich miejsc z czasów kiedy tu mieszkałam.
-Świetnie. W takim razie masz nutelle i jedz królewno a ja posprzątam ten sajgon na wyspie.
-Zjedz ze mną a potem razem ogarniemy kuchnię.
-Ok skoro tak mówisz to spoko.

Tak jak uzgodniliśmy zaraz po obiedzie ruszyliśmy do mojego ulubionego parku i lodziarni gdzie według mnie sprzedają najlepsze lody w całym kraju.
Po dwóch godzinach spaceru Zbyszkowe nogi całkowicie odmówiły posłuszeństwa więc zrobiliśmy sobie krótką posiadówę przy najbliższej fontannie.

-Serio to miejsce jest piękne.!- Zibi wyciągnął się na ławce
-Wiem, kiedyś uwielbiałam tu siedzieć. Ta fontanna i te małe dzieci bawiące się wokoło uspokajają.
-Lepiej ci już?- spytał
-Nie rozumiem o czym mówisz?!
-O rozstaniu z Miskiem. Doszłaś do siebie?
-Czuję że szybko o nim zapomnę. Tu mam na to szansę bo nie będę go codziennie widywała.- wzruszyłam ramionami
-Przykro mi że...
-Niepotrzebnie. Przecież to nie twoja wina. Sama się w to wpakowałam. Teraz niczego nie żałuję bo za 9 miesięcy będę nosiła na rękach największy prezent od losu.- uśmiechnęłam się delikatnie
-Jesteś niesamowita wiesz? Wiesz ile dziewczyn załamało by się ciążą a ty? Ty się z tego cieszysz?!
-W takim razie nie jestem niesamowita tylko nienormalna.!- zamknęłam oczy i spojrzałam prosto w niebo a po chwili oboje parsknęliśmy śmiechem.

Przerwał nam dopiero deszcz który pojawił się nie wiadomo skąd. Cali mokrzy wróciliśmy do domu, a Zbyszek w żółtej dopasowanej koszulce wyglądał nie tyle śmiesznie co seksownie. Szybko się wysuszyliśmy i zrobiłam nam po kubku gorącej herbaty.
Niestety rozpadało się na dobre a do tego doszły jeszcze grzmoty i pioruny. Po krótkiej kąpieli weszłam do salonu ale jak się okazało Zbyszka w nim nie było.
Niewiele osób wie że strasznie boję się burzy, a szczególnie piorunów. Położyłam się u siebie przykryłam twarz kołdrą ale niestety nic mi to nie dało, niestety nici ze spania. Wtedy wpadł mi do głowy plan ratunku, wstałam szybko i na paluszkach poszłam do sypialni Zbyszka.

-Zbysiaczku... Śpisz?- spytałam po cichu
-Spałem a co coś się stało?- ten się obudził
-Bo widzisz jest tak że ja od małego to znaczy odkąd pamiętam...
-Boisz się burzy tak?
-No i to panicznie. Mogę?- spytałam
-No chodź zapraszam.- odsłonił kołdrę na bok
-Dzięki Zbysiu. Jesteś kochany- wskoczyłam mu na łóżko
-Wiem a teraz się przytul i śpij królewno- mocno objął mnie ramionami
-Nie mów tak na mnie ok?- udałam oburzenie
-Dobrze królewno...

Wtuleni w siebie nawet nie wiem kiedy zasypiamy. Budzi mnie dopiero blask słońca przebijający się przez zasłony. Zbyszek jeszcze śpi i przez chwilę patrzę na jego spokojny oddech rozczochrane włosy i lekki uśmiech. Dopiero teraz zadaję sobie to pytanie: Czemu to nie jego kocham?, Czemu moje myśli cały czas krążą wokół Kubiaka i Czemu to nie Zbyszek nie jest ojcem mojego dziecka i moją miłością.?


===========================

Dzień dobry, albo raczej dla mnie zły.
4 godziny w kolejce do jakże miłego pana dentysty robią swoje żeby ten dzień był o wiele gorszy. Jak to zwykłam mówić: Masakra!!
Jeśli chodzi o rozdział no to jest jaki jest na nic lepszego na dzień dzisiejszy mnie nie stać.
Następny za 3 dni. Życzę wam miłego czytania i proszę o zostawienie po sobie jakiegoś śladu w postaci komentarza;)
Do następnego papaa:****

1 komentarz:

  1. Taki trochę smutny ten rozdział, ale teraz to mam taką nadzieję, że drużyna Andrei i Zbyszka trafi w jakiś rozgrywkach na drużynę Michała i wspólnie pokarzą mu gdzie raki zimują

    OdpowiedzUsuń