niedziela, 6 kwietnia 2014

12. Nowe wspólne życie...

 Weszliśmy do mieszkania i pierwsze co rzuciło nam się w oczy to Zbyszek siedzący na podłodze w kuchni wpatrujący się w małą palącą się świeczkę. Nawet Michała to zdziwiło. Oboje powoli weszliśmy do kuchni a ja usiadłam obok mojego przyjaciela.

-Zbyszek wszystko w porządku?- spytałam patrząc na niego
-Tak. Co tu robicie?- odpowiedział bez jakiego kolwiek ruchu
-Przyjechaliśmy bo nas wystraszyłeś. Jak się czujesz?- dodał Michał
-Dobrze. Wszystko jest ok.!- westchnął
-A Aśka?- spytał Misiek na co go szturchnęłam
-Nie ma. Nie znam. Zniknęła.!- Zibi odpowiedział tak jakby był w transie jakimś
-Boże Zibi co ci jest? -wpadłam w panikę
-Nic. Jest ok. Myślisz że jedna Aśka jest w stanie załamać Zbigniewa Andrzeja Bartmana. Nie ma mowy.!- parsknął śmiechem
-Wariat.!- walnęłam go w ramię

 3 miesiące później

3 miesiące. Tyle czasu już z Michałem jesteśmy razem i nigdy nie byłam szczęśliwsza. Siatkarze przyzwyczaili się już do tego że Michał i ja jesteśmy razem, nawet Lotman przestał mnie bajerować.
Mieszkam teraz z Michałem w naszym całkiem nowym apartamencie. Zbyszek niby mówi że zapomniał o Joannie ale widze że go to boli.
Misiek stwierdził że jako iż dziś jest sobota to robimy imprezę u nas w domu. Mnie to w miarę nie przeszkadza tylko muszę go wyciągnąć na zakupy jakieś bo jak się zlecą te żarłoki do nas na chatę to zostaniemy z niczym.
Uzgodniliśmy że pójdziemy na zakupy zaraz po treningu chłopaków. Michał wyszedł z torbą treningową a ja żeby nie tracić czasu zabrałam się za sprzątanie.
Po dwóch godzinach zabrałam torebkę klucze i dokumenty. Zamknęłam dom i ruszyłam w stronę Podpromia. Jak się okazało chłopaki się obijali i trener zarządził karne 30 minut treningu.

-Emilaa.! Cześć.- usłyszałam od Kowala
-Dzień dobry.- uśmiechnęłam się do niego
-Co tu robisz, masz wolne przecież?- zrobił dziwną minę
-Wiem ale idziemy na zakupy z Michałem, długo im zejdzie?- spojrzałam na ledwo żyjących siatkarzy
-Jak ich zmotywujesz żeby przebiegli 5 kółek wokół boiska to moga iść.- parsknął śmiechem
-Nie ma sprawy.- machnęłam ręką i podeszłam do grupki wielkoludów
-Cześć kochanie.!- od razu rzucił się na mnie Michał
-Hej. Weźcie ruszcie dupy, Kowal powiedział że jak przebiegniecie 5 kółek to jesteście wolni.- klasnęłam w dłonie
-Ale kiedy nam się nie chce...- odezwał się Igła
-Krzysiu kochany jak chcesz dziś coś u nas zjeść to lepiej się rusz, bo bez Michała na zakupy nie idę a lodówka jest prawie pusta.- westchnęłam
-Zrób mi naleśniki i mi wystarczy.- uśmiechnął się
-Taaa, chciałbyś. Ruszcie dupy błagam was.- złożyłam ręce jak do modlitwy
-Dobra chłopaki, jak piękna dama prosi to się nie odmawia.- krzyknął Zbyszek i szybko się podniósł
-Dziękuję Zbysiu- pocałowałam atakującego w policzek
-A jak pobiegnę to też dostanę buzi?- wtrącił Cichy
-Yyyy, tak. Każdy który przebiegnie dostanie.- stwierdziłam że może tak ich przekupię
-A jak przebiegnę 10 to dasz mi dwa całusy?- spytał Igła
-Nawet trzy tylko się rusz.- zaśmiałam się
-Ok chłopacy lecimy z tymi kółkami.- krzyknął Igła a wszyscy nagle się posłuchali

Nie zajęło im to długo ale skończyli to 5 kółek i szybko skierowali się do szatni. Oczywiście nie mam prawa wyjścia z hali bez oddania każdemu nagrody w postaci całusa w policzek. Najszybszy okazał się Zbyszek i to on pierwszy dostał buziaka.
Zaraz za nim z szatni po kolei wyłaniali się pozostali siatkarze. Każdy dostał ustalonego buziaka tylko Michał czekał na końcu.

-No chłopaki teraz ja.!- podszedł wkońcu z triumfalnym uśmiechem
-A kto ci powiedział że dostaniesz?- zaśmiałam się
-Ey, ey ja się tak nie bawię.- oburzył się
-No dobra masz.!- westchnęłam i pocałowałam dłoń po czym przyłożyłam ją do policzka przyjmującego
-Wiesz co wolałbym tak.!- wzruszył ramionami i mocno wpił się w moje usta
-A ci jak zwykle lepią się do siebie jak dwa lepy na muchy!- machnął ręką Igła i poszedł w stronę wyjścia

Nagle zrobiło mi się mocno niedobrze. Oderwałam się od Michała i szybko pognałam do najbliższej ubikacji. Zwymiotowałam jakieś 3 razy kiedy do ubikacji wszedł Michał.

-Wyjdź stąd ok?!- krzyknęłam
-Co ci jest. Coś ci zaszkodziło?- pomógł mi wstać
-Nie wiem już drugi dzień jest mi ciągle niedobrze. Chyba się czymś zatrułam.- wzruszyłam ramionami
-Może odwołajmy tą imprezę?
-Ey, Misiek nie bądź głupi mi nic nie jest. To tylko zatrucie.- złapałam go za rękę i wyszliśmy na korytarz który nagle opustoszał.
  
Szybko zrobiliśmy zakupy w pobliskim TESCO i zadowoleni z pełnymi reklamówkami idziemy w stronę auta. Michał patrzy na mnie dość podejrzanie. Mam wrażenie że jestem pod ciągłą jego obserwacja i juz mam się odezwać żeby się uspokoił kiedy ktoś mnie uprzedza

-Michał! Misiek- słyszę głos młodej kobiety
-Monika?- na widok brunetki w oczach Michała widzę szok
-Hej Misiu. Co u ciebie?- uśmiechnęła się pokazując szereg białych zębów
-No cześć, nie powinnaś być teraz we Włoszech?
-No widzisz skarbie, wróciłam. Co u ciebie nowego.- zaśmiała się
-W porządku to moja dziewczyna Emilka. Emilka to Monika moja była...- zaczął
-Narzeczona.!- dorzuciła ona
-Miło mi. Michał idę do samochodu, jakoś mi słabo.- uśmiechnęłam się do Kubiaka
-Już idziemy razem. Miło cię było zobaczyć Monika. Do widzenia.-razem ruszyliśmy w stronę auta
-Ciebie też Kubi. Paa!- usłyszeliśmy za plecami
-Ciebie też Kubi, Paa!- przedżeźniłam ją
-Serio?- spojrzał na mnie jak na wariatkę
-Co?- zdziwiłam się
-Jesteś zazdrosna.?- prawie parsknął smiechem
-Skąd, zaraz zadzwonię do Andrei skoro juz spotykamy się z byłymi.!- warknęłam
-Uspokój się. Cieszy mnie to że jesteś zazdrosna. Mimo że to niepotrzebne bo cię kocham wariatko.!- podszedł do mnie szybko
-Nie jestem wariatką. Walcze o to co moje i tyle.!- wzruszyłam ramionami i ruszyłam dalej

Siedząc w samochodzie zastanawiam się co we mnie wstąpiło. Mam dziwne wahania nastrojów a z tą zazdrością na parkingu to juz w ogóle sama siebie zaskoczyłam. Michał tylko podśmiechuje się ze mnie a ja robie się coraz bardziej zła.

O 20;00 wszystko jest gotowe i czekamy na pierwszych gości. Oczywiście Zbyszek pojawił się już pół godziny temu i teraz kłóci się z Miśkiem o muzykę ale ja tylko przyglądam się im z uśmiechem. Kończę układać jedzenie na stół kiedy do mieszkania pukają pierwsi goście. Oczywiście jako pierwsi przychodzą Igła z rodzinką, Piotrek zwany Cichym z dziewczyną Olą, i Kosa z narzeczoną, potem Winiarscy, Mariusz Wlazły z żoną a na końcu Lotmanowie z Akhremami.
Impreza trwa w najlepsze a z dziewczynami super mi się rozmawia ale widzę że mój Zbyś jest cos przygaszony. Stwierdzam że muszę się dowiedzieć o co chodzi i szybko się do niego dosiadam.

-Co jest? -spytałam prosto z mostu
-Eee nic.!
-Zbysiaczku mów mi tu szybko bo wiesz jaka ja jestem.!- usmiechnęłam sie szeroko do kolegi
-Wiem że mi nie odpuścisz ale to nie odpowiedni czas.!- westchnął
-Oj tam gadaj i już. Ulży ci.!- klepnęłam go w ramię
-Bo widzisz dostałem propozycję gry w innym klubie. W sensie że nie w Resovii..- zaczął
-Ooo gdzie?- zdziwiłam się lekko
-Daleko, bardzo daleko.- wydukał
-Mów gdzie to jest. Co to za klub.!- zdenerwowałam się
-We Włoszech. Modena, klub twojego Andreii.!- burknął
-Co?!- przekrzyczałam go
-Wyjeżdżam do Włoch Emiluś.!- powiedział i potem mocno mnie przytulił


==========================================================================


No i właśnie. Rozdział 12:)
Się sypie powolutku ale uwierzcie że będzie gorzej.
Następny w środę.:**

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz