Wstaje szybko z łóżka i idę do kuchni. Dziś zamierzam skupić się na szukaniu jakiejś pracy bo nie wytrzymam w domu. Burza całkowicie minęła a dziś pięknie świeci słońce. Robię sobie zieloną herbatę kiedy do kuchni wpada atakujący.
-Jak tam królewno? Co pijesz?
-Proszę cię ładnie nie mów tak do mnie. Herbatke piję, chcesz trochę?- uśmiechnęłam się szeroko
-Yy nie dzięki. Wystarczy mi kawa. To jak co dziś robisz?
-Szukam pracy. A ty?
-Ja idę do... Przepraszam czego szukasz?- dopiero w połowie zdania dotarło do niego co powiedziałam
-Pracy. Nie będę siedziała w domu kiedy spokojnie mogę pracować- upiłam łyk herbaty
-Ty jesteś w ciąży wiesz. Masz się oszczędzać i uważać na siebie. Co ci do głowy strzeliło co?- Zbyszek się oburzył
-Ciąża to nie choroba Bartman.!
-Nie zgadzam się rozumiesz?! Nie wybaczyłbym sobie gdyby coś wam się stało. Nie będziesz pracowała!
-Zibi daj spokój. Nie jestem ze szkła a poza tym co miało by mi się stać co?- krzyknęłam
-Nie wiem co ale nie chcę żebyś pracowała.
-Oo i z czego będę żyła!?- spytałam
-Ja cię będę utrzymywał. Proszę cię...
-Niby dlaczego. Nie jesteś ani moim mężem ani ojcem mojego dziecka...
-Wiem ale wszystko bym oddał żeby nim być. I ojcem i mężem rozumiesz. Wszystko.!- wykrzyczał mi i bez słowa poszedł do łazienki.
Zamurowało mnie. Dlaczego on to powiedział? Zbyszek coś do mnie czuje? Nie wiem co o tym myśleć więc szybko się ubieram i wychodzę na spacer. Dosyć długo po głowie krążą mi słowa Zbyszka a ja nie wiem co dalej. No bo nigdy nie myślałam nad tym czy mogłabym pokochać Zbyszka. Długo idę wzdłuż ulicy patrząc bez sensu w chodnik kiedy wpadam na kogoś idącego w przeciwna mi stronę.
-Emilia, bella. Co tu robisz?- jak się okazało wpadłam na Andreę
-Yy spaceruje. Mieszkam niedaleko, a ty?- wytarłam oczy
-Ja też mieszkam kilka kroków stąd. Ty płakałaś?
-A tam, mam trochę do myślenia. To wszystko.- wzruszyłam ramionami
-Jadłaś jakieś śniadanie?
-Tak właściwie to...- zaczęłam
-Chodź. Zabieram cię na jakieś pyszne jedzenie. Porozmawiamy i zjemy bo ja też jestem bez śniadania.
-No dobrze. Chodźmy!
Andrea zabrał mnie do naszej dawnej ulubionej restauracji. Długo rozmawialiśmy a ja opowiedziałam mu co mnie dręczy. Łącznie z naszą poranną sprzeczką ze Zbyszkiem. Co mnie zdziwiło? A to że Andrea poparł Bartmana i zaczął prawić mi morały że powinnam na siebie uważać i unikać stresu. Zjedliśmy śniadanie i niestety Sala musiał iść na spotkanie drużyny tak więc zostałam sama. Zrobiłam jako takie zakupy i wróciłam do domu. Zbyszek jest na tym całym spotkaniu więc mam czas zrobić mu jakiś dobry obiad. Postawiłam na pyszną domową pizzę którą nie raz z atakującym robiliśmy i się zachwycał.
Po wyrzucałam na ciasto wszystkie ulubione składniki Zbynia bo tak jakby to jest pizza przeprosinowa i musi mu smakować. Jak się okazuje wyczucie czasu mam nieziemskie bo akurat kiedy wyjmuję pizzę z piekarnika Zbyszek wraca z tego ich spotkania.
-Cześć.- powiedział krótko i ruszył w stronę swojego pokoju
-Cześć... Zbyszek?
-Tak. Co się stało?- zatrzymał się i patrzy mi w oczy
-Przepraszam. Znaczy za tą kłótnię naszą cię przepraszam.- wydukałam
-To ja cię przepraszam. Nie mam prawa wtrącać się w twoje życie. Trochę za późno to zrozumiałem, że nie mogę mówić ci co masz robić, ale ja się martwię o ciebie. Tyle przeszłaś a teraz jeszcze jest to maleństwo.- wzruszył ramionami
-Nie obrażaj się na mnie bo ja nie wytrzymam dnia bez odzywania się do ciebie. Jesteś mi najbliższą osobą jaką mam. Zależy mi na tobie...
-Oj ja się nie obrażałem. Byłem zły poprostu że nie chcesz żebym się tobą zajął. Chcę się wami opiekować, czy to coś złego?
-Nie i dziękuje ci że mnie tu przywiozłeś, i że tak się martwisz. To co pizza na zgodę?- uśmiechnęłam się szeroko
-No bo widzisz... Pizzę zabieram ale zgody nie będzie.- zabrał całą pizzę i ruszył do salonu a mnie szczęka opadła
-Żartowałem. No chodź tu to zjemy razem co nie?- Zbyszek roześmiał się głośno
-Ty wiesz co ty wredny człowiek jesteś. Ale kocham cię mimo to!- usiadłam obok niego na kanapie i zaczęliśmy jeść w trakcie oglądania filmu
-Zbyszek czy... ty.....- zaczęłam
-Mogę coś zrobić?- wtrącił
-Jasne , ale że co?
-To!- i ot tak wpił się w moje usta
-Co to było?- spytałam jak tylko odessał się od moich ust
-Chciałem sprawdzić czy coś do ciebie czuję i tyle.- wzruszył ramionami
-Iii...
-Nic, nada, zero. To tak jakbym całował siostrę której jedzie z buzi czosnkiem.!- roześmiał się
-Ooo, a tobie to może nie jedzie co?
Nie tak jak tobie. Jak mówisz do mnie to weź się odwróć w drugą stronę bo mnie dusisz...
-Taak? Dobra.!- zaczęłam w niego chuchać
-Przestań co. Emila bleeee umyj zęby najpierw...- zaczął mnie drażnić
-Właśnie o to mi chodzi Zbysiaczku. Żebyś to czuł tak jak jaa...
Zaczęliśmy się wygłupiać na kanapie i skończyło się tak że wylądowaliśmy na dywanie. Jak dobrze że jest gruby i miękki bo coś czuję że gdyby było inaczej teraz bolała by mnie głowa. Zbyszek położył się obok mnie i zanosiliśmy się śmiechem. Od dawna tak bardzo się nie śmiałam, czuję jakbym robiła to pierwszy raz w życiu. Nie wiem ile czasu minęło może jakieś 20 minut i nasze oddechy się uspokoiły, więc wzięliśmy się za sprzątanie.
-Jjesz jak świnka Bartman. Zobacz cały stół umorusałeś keczupem!- westchnęłam
-Ja? Świnia? Żartujesz sobie ze mnie?- zrobił wielkie oczy
-No tak. A ty wiesz że nawet podobny jesteś.!
-Do czego?
-No do świni no.!- parksnęłam śmiechem
-Tee ty nie bądź taka mądra flądro jedna.!
-Że co proszę?
-Phii nawet nie wie co to flądra.!- ten tez zaczął się śmiać
-Właśnie zapomniałam ci powiedzieć że mam pracę.!- stwierdziłam całkowicie poważnie
-Coo?- prawie krzyknął- Rozmawialiśmy o tym!
-Wiem, ale będę robiła zdjęcia, to nie jest praca w kamieniołomach. Dam radę.!
-Kurde Emila czemu jesteś tak uparta?
-Bo mogę i lubię.!- pokazałam mu język
-Nie dam rady cię przekonać żebyś zmieniła zdanie?
-Nie eee- uśmiechnęłam się słodko
-Ok, idę do siebie muszę ogarnąć swój pokój. A potem wychodzimy.!
-A dokąd jeśli można spytać?
-Zabieram cię do kina i na jakąś kolację.!- wzruszył ramionami
-Że niby randka?- spytałam
-Coo? Ty lecisz na mnie? Cały czas gadasz o tym że niby ty i jaa....- zaczął się śmiać
-Nie chcę poprostu żebyś żył w złudzeniu że mi się podobasz wielkoludzie. Wolę od razu zniszczyć twe marzenia.!- pokazałam mu język
-Ohh nie, i jak ja mam z tym żyć?- udał rozpacz i poszedł do siebie
Uwielbiam go. To naprawdę najfajniejszy koleś jakiego spotkałam i nie wyobrażam sobie teraz żeby go nie było. Sprzątam ten cały bajzel po obiedzie i siadam do laptopa. Muszę napisać Kamili, i ekipie z Rzeszowa że dotarliśmy na miejsce i że wszystko ok. Obiecaliśmy że damy znać co u nas. Wchodzę na fejsa i od razu klikam wiadomości do przyjaciół. Jako pierwszy rzuca mi się w oczy Michał który jest dostępny ale staram sie to olac jakoś.
Po załatwieniu wszystkiego już mam się wylogowywać kiedy słyszę dźwięk powiadomienia o nowej wiadomości, jak się okazuje od Miśka.
"Bez względu na to co się stało wiedz że bardzo cię kochałem i popełniłem mega błąd że dałem ci odejść! M."
Przeczytałam i od razu wylogowałam się z facebooka. Zbysiek kazał mi się szykować na to nasze wyjście więc oboje poszliśmy się wykapać ale żeby nie było każdy w swojej łazience. Po 30 minutach wyszłam z łazienki w zwiewnej sukience w kwiaty na to nałożyłam białą marynarkę i czarne szpilki. Włosy spięłam na bok a na ramieniu zawiesiłam moją ulubioną torebkę z uchem zrobionym z łańcuszka.
-No Emili wyglądasz ślicznie.- uśmiechnął się Bartman
-A dziękuję. Idziemy już?
-Tak idziemy. Zapraszam na naszą pierwszą...- wyszliśmy z mieszkania
-To nie jest randka Zibi!- wtrąciłam
-Nie dałaś mi dokończyć. Zapraszam na naszą pierwszą "nie"randkę.!- uśmiechnął się
-Chyba że tak. W takim wypadku ok.- odwzajemniłam uśmiech
Jak się okazało kino to była podpucha bo Zibi nie lubi włoskiego kina i od razu poszliśmy coś zjeść. Na początku nie wiedziałam że Zbyszek wymyślił sobie restaurację z karaoke i czas mijał nam świetnie.
Dopiero kiedy Zibi wyskoczył na scenę i oświadczył że będzie dla mnie śpiewał wybuchłam jednocześnie śmiechem i strachem.
-Zbyszek złaź stamtąd, nie rób wstydu.!- burknęłam w stronę atakującego
-No i co. I tak mnie tu nikt nie zna więc co sobie będę żałował.!- pokazał mi język i zacząl szukać sobie piosenki
-Zbyszek no! Chodź tu!- krzyknęłam
-O mam to będzie fajne. To dla ciebie Bella!- posłał mi buziaka- Buonasera. Cantare questa canzone per Emilli. Robert Hyży e TABB- per un po.(Dobry wieczór. Zaśpiewam tą piosenkę dla Emilli. Grzegorz Hyży i TABB- Na chwilę).
No i zaczął. Najpierw byłam zła że to robi ale kiedy usłyszałam fragment refrenu "...Zamknij na chwilę oczy, nie myśl o tym czy boisz się czy nie, na chwilę zostawmy w tyle, rozczarowań gniew. Dziś to co mamy na pewno, to siebie nic więcej...". No normalnie się popłakałam. Nie dość że kocham tą piosenkę to jeszcze udało mu się nie skaleczyć tego numeru. Wszyscy mu bili brawo ale ja to chyba najgłośniej. Kiedy Zibi zszedł ze sceny normalnie miałam ochotę go pocałować.
-Wariat.! Po co to zrobiłeś?- wtuliłam się w siatkarza
-Bo chcę ci pokazać że jesteś dla mnie najważniejsza. Zaopiekuję się wami tylko mi pozwól.!
-Dostałeś moje pozwolenie jak mnie tu przywiozłeś głupku. Dziękuję ci bardzo. Chodźmy stąd bo zaraz będę płakała. - wytarłam oczy
-Już zapłaciłem więc zabieraj torebkę i idziemy.!- objął mnie ramieniem
-Zbyszek, wiesz że jesteś moim najlepszym przyjacielem. Bez ciebie nie dałabym rady. Tylko czemu ty to wszystko dla mnie robisz?- spytałam
-Bo cię kocham głupia. Widzę jak cierpisz z powodu Michała i chcę ci dać do zrozumienia że jestem i że zawsze możesz na mnie liczyć. Wiem że nie przestałaś go kochać i broń Boże nie chcę zajmować jego miejsca. Chcę żebyś wiedziała po prostu że zawsze jestem obok.
-Dzięki Zbyś. Nie musisz a mimo to się mną zajmujesz i pocieszasz. Bardzo ci dziękuję.!- wtuliłam się w atakującego.
-To co lody? Te twoje najlepsze?- spytał
-Pewnie, z tobą to ja pójdę wszędzie.! Szczerze to ci sie dziwię że na trzeźwo wyszedłeś i zaśpiewałeś...
-Mówiłem ci. I tak mnie tu nikt nie zna więc mogę szaleć. Poza tym dla ciebie mógłbym to zrobić drugi raz.
-Dziękuję. Wracajmy do domu co? Nogi mnie bolą.!- zrobiłam proszące oczy
-Dobra, kupimy lody i do domu.!
Tak jak się umówiliśmy tak zrobiliśmy. Zbyszek kupił nam lody i ewidentnie chciał mnie wziąć na barana ale odmówiłam. Wróciliśmy i było jakoś koło 22;00. Szybko ubrałam dres a Zibi zrobił nam coś do picia. Jak sie okazało Zbyszek wymyślił sobie film "Zakochani w Rzymie" ponieważ iż go nie widział a mnie nie pozostało nic innego jak oglądać z nim.
Wtuleni w siebie zajęliśmy się filmem a ja znudzona bo już oglądałam tą komedię szybko zasnęłam.
=========================================================================
Witam was kochani:)
Rozdział jaki jest każdy widzi a w następnym przesuniemy się troszku w czasie.
Następny rozdział jakoś koło środy może wcześniej.
Miłego czytania:***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz