czwartek, 15 maja 2014

23. Piekny dom i zwrot akcji...

Od wyprowadzki z domu Zbyszka minął prawie tydzień. Wyszło mi to w sumie na dobre bo dwa dni po odejściu z jego domu znalazłam dla mnie i Antosia piękne mieszkanie nie daleko hali. Już się w nim zaklimatyzowaliśmy z młodym a ten cieszy się że ma swój pokoik pełen zabawek. Urządzone jest w nowoczesnym stylu, wcześniej mieszkało w nim młode małżeństwo z bardzo dobrym gustem.

Za 3 dni odbywają się chrzciny Antka, a są dopiero teraz bo chciałam ochrzcić go w Polsce. Miałam sporo na głowie i załatwiania było nie mało więc i tak ksiądz poszedł mi na rękę i jest szybciej.
Są wakacje więc na razie nie pracuję i razem z Antkiem spędzamy we dwoje całe dnie. Codziennie chodzimy do parku gdzie młody szaleje na placu zabaw a potem na nasze ulubione lody waniliowe.
Zbyszek dzwonił do mnie jakieś 5 razy ale nie odbieram od niego telefonów bo nie mam zamiaru znowu słuchać jego głupich pretensji.
Dziś niedziela a pogoda jest piękna więc stwierdziłam że zabiorę młodego na jakiś spacer a potem pojedziemy do dziadków. Jako że jest połowa maja więc pogoda jest coraz lepsza i nie muszę go grubo ubierać, wystarcza koszulka i bluza do spodni. Idziemy sobie spokojnie kiedy ktoś mnie zachodzi od tyłu:

-W końcu was znalazłem.!- przed oczami stanął mi zdyszany Bartman
-Co tu robisz. I jak nas znalazłeś?- oburzyłam się
-Kurde Emila tak bardzo cię przepraszam. Wiem że przesadziłem z tym obrażaniem cię.! Wybacz.
-Ok.- odpowiedziałam
-Co? Tak po prostu mi wybaczasz?- zdziwił się
-Widzisz ja w przeciwieństwie do ciebie umiem wybaczać.! 
-Wiem że jestem głupi ale proszę cię wróć do domu. Weź Antosia i wracajcie do mojego domu.
-Przykro mi ale my mamy już dom. I to nasz własny więc nie wrócimy. Sory!- wzruszyłam ramionami
-Jak to?
-Normalnie. Kupiłam mieszkanie a teraz się śpieszymy także wiesz...
-Słuchaj Emila jesteś najbliższą mi przyjaciółką, błagam cię nie bądź na mnie zła.- zrobił proszące oczy
-Nie jestem na ciebie zła Zbyszek. Ja po prostu się wyprowadziłam. Ty masz swoje życie a ja swoje. To nic złego
-Wiem ale widzę że nie jest tak jak było. Coś się zmieniło tylko ja nie wiem co.!
-Zbyszek ja serio nie mam czasu. Spotkamy się kiedy indziej ok?- ruszyłam przed siebię
-Pogodziłem się z Miśkiem!- krzyknął za mną
-Jak to? Wielki Zbyszek Bartman okazał skruchę? Nie wierzę!
-Miałaś rację. Powinienem był już dawno to zrobić.
-Cieszę się że zrozumiałeś. Masz nasz adres wpadnij do nas wieczorem to pogadamy.!- wysłałam mu sms-em nasz obecny adres
-Ok wpadnę. Dzięki.!
-A byłabym zapomniała, za 3 dni są chrzciny młodego, jesteś jego ojcem chrzestnym więc...
-Jasne. Dzięki że się nie rozmyśliłaś.!- uśmiechnął się
-To że się po prztykaliśmy nie mogło przyczynić się do zmiany decyzji. Jesteś bardzo ważny dla Antka i dla mnie, byłeś z nami kiedy cie potrzebowaliśmy i chcę żebyś to ty był jego drugim ojcem.
-Misiek będzie w kościele?- spytał
-Próbowałam z nim rozmawiać ale nie mogę go złapać a telefonu nie odbiera.- westchnęłam
-Wiem tez próbowałem ale jest poza zasięgiem.!
-Nie wiesz gdzie on jest?
-Chyba wiem ale nie pojadę tam. Podam ci adres i zabierz młodego jedźcie do niego.!- zabrał mi telefon i zaczął pisać
-A czemu ty do niego nie pojedziesz?- zdziwiłam się
-Bo wiem że twoje towarzystwo będzie mu bardziej potrzebne. Jedź do niego, najlepiej już.!
-Ty coś wiesz? Co jest Zibi?- teraz to się wystraszyłam
-Dojedziesz to się dowiesz.! Musze lecieć Paa.!- pocałował mnie w policzek pożegnał się z małym i poszedł a ja z tego szoku nie zdążyłam zapytać o co tu chodzi.

Zrezygnowaliśmy z Antkiem z naszych planów i wróciliśmy do domu. Zabrałam torbę z rzeczami dla Antka i wsiedliśmy do auta. W nawigację wpisałam adres podany mi przez Zbyszka i ruszyliśmy przed siebie.
Jechaliśmy dość długo, minęliśmy miasto i okazało się że nawigacja kieruje nas w nieznane mi tereny Rzeszowa. Trochę się zdziwiłam no ale co, jechałam dalej. Antek co chwila pytał mnie czy "Dajeko Jeśće" a ja odpowiadałam że nie wiem. Zaniemówiłam kiedy przed nami pojawił się piękny dom a przed nim auto Miśka.



Zaparkowałam koło Kubiakowego auta i oboje z młodym wysiedliśmy. Wzięłam go za rękę i powoli podeszłam do drzwi. Kilka razy pukałam i wołałam Michała ale nie było odzewu. Stwierdziłam że może poszedł na spacer albo nie wiem śpi najzwyczajniej więc lepiej będzie jak wrócimy z Antkiem do domu.  Odeszłam od drzwi na jakieś 4 metry kiedy usłyszałam za sobą znajomy głos.

-Emila? Co wy tu robicie?- w drzwiach pojawił sie Kubiak
-Michał.! Jesteś. Szukałam cię, co ty tu robisz?
-Jak mnie tu znaleźliście?
-Zbyszek podał mi ten adres, bo muszę z tobą pogadać. Co tu robisz?- spytałam
-Wejdźcie do środka. Nie będziemy rozmawiać w progu.!- wpuścił nas do domu

Weszliśmy do środka i jak się okazało w środku dom jest jeszcze piękniejszy. Wszystko urządzone w nowoczesnym stylu i to z gustem i smakiem. Usiedliśmy w salonie a Michał przyniósł nam po szklance soku pomarańczowego.

-To co ty tu robisz co?- zaczęłam rozmowę
-Myślę. Pije. Relaksuję się. Wszystko po trochu...- uśmiechnął się na siłę
-Czyj to dom?
-Mój. Kupiłem go jakiś rok temu, niby okazja ale i tak wywaliłem na niego kasy. Miałem nadzieję że zamieszkam tu z Moniką i to będzie taki nasz... dom rodzinny.- wzruszył ramionami
-Dlaczego mówisz w czasie przeszłym?
-Bo Moniki juz nie ma, a dom.. został.
-Nie rozumiem.!- upiłam łyk soku
-Zostawiła mnie. Dziwiłem się czemu chciała żeby dom zapisać na nią. Chciała tylko kasy. Gdybym go zapisał na nią to i jego by mi zabrała. 
-Przykro mi...
-Nie potrzebnie. Jestem głupi to i cierpię. Gdybym 3 lata temu nie zachował się jak skończony debil to miałbym wszystko a tak.. nie mam nic!- zamknął twarz w dłoniach
-Jak to nie masz nic. Masz drużynę, przyjaciół, mnie z Antkiem...- zaczęłam
-Czemu ty ze mną rozmawiasz w ogóle. Zachowałem się wobec ciebie jak jakaś świnia a ty... ty sie nie gniewasz?- spojrzał na mnie
-Na początku bolało mnie to co się stało, ale teraz? Teraz to nie jest ważne. Mamy syna i to się liczy.- wzruszyłam ramionami
-Tak, mam syna. Zawsze chciałem go mieć, ale zawsze też chciałem mieć rodzinę. Kobietę którą kocham a która kocha mnie, dom i takie.. takie rodzinne ciepło jak ma na przykład Igła. Wraca do domu i wie że czekają na niego dzieciaki z Iwoną, i ciepły obiad.  Spójrz na ten dom.! Co z tego że jest piękny skoro jest pusty... Ja nie mam po co wracać do domu...
-Yyy... Słuchaj za 3 dni są chrzciny Antka. Jesteś jego ojcem i chcę żebyś był obecny. Zrobisz jak zechcesz ale ja cię zapraszam.
-Nie opuszczę tego momentu. Jasne ze będę. W ogóle jak się czuje młody? Zdrowy?- spytał
-Tak. Wszystko w porządku.!- roześmiałam się
-Czemu się śmiejesz?- spojrzał na mnie jak na wariatkę
-Bo to trochę dziwne ale ja też tak na niego mówię. Powiedziałeś na niego "młody", ja też tak na niego mówię.
-Bo my do siebie pasujemy.
-Mamaaa... pać.!- do salonu wbiegł nasz syn wyraźnie szczęśliwy
-Co tam znalazłeś synek?- pogłaskałam go po głowie
-Peś.!- odpowiedział i wtedy do salonu przez drzwi tarasowe wbiegł szczeniak rasy beagle.
-Pies.! Jaki śliczny.!- od razu go pogłaskałam
-To Tobi. Opiekun tego domu kiedy mnie nie ma.- uśmiechnął się Michał
-Serio? On pilnuje tego domu?
-Nie. To był prezent dla Moniki ale stwierdziła że nie chce widzieć na oczy tej jak to ona powiedziała wylęgarni pcheł.
-Przecież on jest cudny.- przytuliłam psa do siebie a potem zostawiłam go z Antkiem na podłodze
-No widzisz, to ty masz inne zdanie.Chciała żebym go oddał ale nie miałem serca. Polubiłem tego potwora..- zaczął się śmiać
-Taaa i młody tez go polubił.- pokazałam na leżącego na dywanie Antka bawiącego się z psem

Posiedzieliśmy z małym u Michała jakieś 2 godziny i stwierdziłam że pora wracać do domu. Michał upierał się żebyśmy zostali ale nie mogliśmy bo wieczorem ma wpaść do nas Zbyszek a poza tym mały był zmęczony i śpiący. Zapięłam go w fotelik i podeszłam do swoich drzwi od auta.

-Dzięki że przyjechaliście. I że mogę być na chrzcinach małego. Dużo to dla mnie znaczy.!- Michał podszedł do mnie
-Nie ma za co. Masz do tego prawo to twój syn.
-Wiem ale bałem się że się ode mnie odetniecie. Jeszcze przed wyjazdem do Jastrzębskiego Węgla chcę nacieszyć się Antkiem.!- uśmiechnął się
-Czyli opuszczasz Resovię?
-Nic mnie tu nie trzyma. Myślałem że to tu założę dom i rodzinę ale jak widać...
-Michał proszę cię.!! Wszyscy chcą żebyś został.
-Ty też.?- spytał
-No wiesz ja....
-Powiedz mi czy jest szansa żebyśmy tu kiedyś zamieszkali razem jako rodzina.? Pokochasz mnie jeszcze kiedyś?
-byłeś, to znaczy nadal jesteś dla mnie bardzo ważny i możliwe że moje uczucia do ciebie...
-Na taką odpowiedź liczyłem.!- uśmiechnął się i sekundę później wpił się w moje usta.

Chciałam go powstrzymać, chociaż po chwili poczułam jak całe moje ciało wypełnia ciepło. Tak dawno nie czułam w sobie tego uczucia. Jego usta delikatnie pieściły moje a broda powodowała dreszcze na mojej skórze. Po chwili jego usta zjeżdżały już po mojej szyi a ja usiadłam na masce samochodu tak żeby on stanął między moimi nogami. Tęskniłam za tym i to cholernie. Wiedziałam że źle się to skończy ale w te chwili nie obchodziły mnie konsekwencje, chciałam tylko poczuć go znów jak wypełnia całą mnie. Chciałam być najszczęśliwsza jak przed trzema laty kiedy Michał był tylko mój i poza nim niczego mi w życiu nie było trzeba. Po chwili jednak opamiętałam się i na chwilę przerwałam naszą chwilę uniesienia. Co nie znaczy że na tym poprzestaniemy.



----------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Rozdział 23 :)
Jest i z tego się cieszę. Co innego jesli chodzi o uczucia dotyczące treści;///
Brak mi słow kompletnie więc koniec mojej wypowiedzi.
Wybaczcie błędy i mam nadzieję że wybaczycie mi ten rozdział:*
Widzimy się za 3 dni.! Buziaki:***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz