środa, 3 września 2014

52. Chwila załamania i doskonały plan...

<Perspektywa Miśka>

Minął tydzień a ja dalej nie znalazłem mojej żony. Postanowiłem zaangażować w poszukiwania policję, wiem teraz że sam nie dam rady. Nic mi nie idzie, czuję jak moje życie traci sens. Co ja mówię jestem u skraju rozpaczy. Antosia zabrali rodzice Emilki tak żeby mały nie odczuł braku matki, tymczasem ja staram się jakoś sobie radzić ale efektów nie ma. Nie wiem gdzie ona jest co robi czy nie dzieje się jej krzywda i to doprowadza mnie do szału.
Ostatni raz się tak czułem gdy wyjechała ze Zbyszkiem na te 3 długie lata do Włoch.
Byłem nawet u Moniki, z myślą że to ona ma coś wspólnego z porwaniem mojej żony ale jak się okazało nawet policja to sprawdziła- Monika jest czysta.

Codziennie wieczorem siadam z tabletem w ręku i patrząc na zdjęcie Emilki modlę się żeby się znalazła. Dziś kolejny trening w tym roku.Wchodzę do garderoby po moją torbę ze strojem i pierwsze co widzę to sukienki Emilki rozwieszone równo w szafie. Buty też ułożone idealnie równo tak jak ona lubi. Podchodzę do szafy i z pudełka wyciągam apaszkę Emilki. Wiem że ostatnio ja miała. Biorę ją z myślą że pachnie ona jeszcze chociaż trochę moją żoną. Kiedy dociera do mnie zapach jej ulubionych perfum po raz kolejny się rozklejam. Siadam w kącie i szlocham jak małe dziecko, jak dziecko któremu została odebrana najcenniejsza rzecz na świecie. Nie radzę sobie, z życiem, z moimi uczuciami. Po prostu chcę ją odzyskać czy to tak dużo?? Z moich rozmyślań wyrywa mnie głos Zbyszka:

-Misiek jesteś?
-Jestem, schodzę już.- wytarłem szybko policzki i wstałem z podłogi
-Wiem że się powtarzam ale ona wróci.- ten pojawił się w garderobie
-Zbyszek ja już nie mam siły. Nie chce mi się żyć.!- usiadłem spowrotem
-Nie mów tak. Znajdą ją. Zobaczysz.!
-A co jeśli nie. Ja sobie nie daję z tym rady. Chcę tylko żeby wróciła.
-Wiem stary. Wróci już niedługo. Przysięgam ci że ją znajdziemy.!
-Idziemy?- wstałem szybko
-Idziemy. Musisz się czymś zająć.!- Zbyszek pomógł mi wstać.

Na trening pojechaliśmy autem Zbyszka. Nie mogę patrzeć na auto Emilki stojące przed domem. Wszystko mi ją przypomina. Wziąłem dwa głębokie wdechy i ruszyliśmy w stronę hali.

<Tymczasem u Emilki>

Zmęczona i wyczerpana całą sytuacją nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Spałam chyba dosyć długo bo obudziłam się wypoczęta. W zasadzie to obudził mnie Andrea który przyszedł ze śniadaniem.

-Ile dni już tu jestem??- spytałam między kęsami bułki
-Dziś 6 stycznia kochanie. Jesteśmy tu tydzień...- uśmiechnął się
-Boże Michał pewnie odchodzi od zmysłów.
-Spokojnie, powiadomiłem go że już cię nie zobaczy. Nie musisz się martwić. Jedz!
-Andrea skończmy to. Wypuść mnie proszę...
-Przerabialiśmy to już kochanie. Nigdzie nie pójdziesz.
-Ale to że mnie tu trzymasz niczego nie zmieni. Nigdy cię nie pokocham. Nigdy.- z oczu polały mi się łzy
-Nie mów tak. Nigdy tak nie mów.- krzyknął i chwilę potem poczułam ból na policzku. Uderzył mnie.
-Andrea, Andrea zatrzymaj się. Stój!- wołałam za nim ale ten bez słowa wyszedł

Po raz kolejny z moich oczu polały się łzy. Przez 6 dni albo śpię albo płaczę. Mój organizm jest wyczerpany a i boję się czy mojej ciąży nic nie zagraża. Przez te 6 długich dni myślę tylko o Michale. Tylko o nim.

Zaczęłam się zastanawiać gdzie właściwie jestem. Nie wiem skąd ale kojarzę to miejsce. Już gdzieś je widziałam. Rozejrzałam się po całym pomieszczeniu i wtedy w kącie zobaczyłam dwie butelki po jakimś tanim winie. Wtedy do głowy wpadł mi plan. Jeśli chcę się stąd wydostać to to moja jedyna szansa. Muszę to tylko dobrze rozegrać.
Po godzinie bezczynnego siedzenia wrócił do mnie Włoch. W jego oczach widziałam opętanie i brak kontaktu z rzeczywistością.

-Andrea, ja przepraszam. Masz rację ja muszę zapomnieć o Michale i naszym synu...- zaczęłam
-Nareszcie zrozumiałaś. Twoje miejsce jest przy mnie. Zawsze tak było..!- odpowiedział i wpił się w moje usta
-Mam prośbę. Mógłbyś mnie przesunąć w stronę tamtego okna. Jest mi strasznie gorąco.
-Oczywiście. Wybacz że musisz tak siedzieć ale muszę cię tu jeszcze kilka dni przetrzymać. Wkońcu szuka cię policja...- odpowiedział i zrobił to o co proszę
-Rozumiem. Andrea mógłbyś pójść kupić mi jakieś inne ubrania. Te są strasznie niewygodne.- westchnęłąm ciężko
-Oczywiście królewno. Niedługo wrócę. Niedługo już będziemy oboje wolni i daleko stąd...- pocałował mnie jeszcze raz i wyszedł.

Po tym jak usłyszałam trzask drzwi byłam pewna że Sala poszedł do miasta. Wtedy zaczęłam wcielać w życie swój plan. Nieźle się musiałam nagimnastykować żeby wziąć w rękę butelkę po winie. Z butelką w ręku rozbujałam krzesło tak że się przewróciłam. Wtedy stłukła się także butelka. Szkłem zaczęłam szybko przecinać sznurek. Długo mi z tym zeszło ale udało mi się wyzwolić ręce. Szybko uwolniłam się z uwięzi i ruszyłam w stronę drzwi. Jak tylko stanęłam na nogach zakręciło mi się w głowie. Wzięłam w rękę buty i szybko wyszłam z piwnicy. Okazało się że jestem w jednym z opuszczonych bloków do rozbiórki. Wiem gdzie jestem a najbliżej jest iść na halę więc szybko decyduję że to właśnie tam pójdę.

Ostatkami sił właściwie mijam kolejną ulicę. Co chwila oglądam się za siebie czy nie ma nigdzie Włocha który już pewnie wrócił do tej piwnicy i teraz mnie szuka. Co chwila ludzie przechodzący obok mnie pytają czy nie potrzebuję pomocy ale bez słowa cała zalana łzami idę w jednym kierunku. Wiem że chłopaki mają dziś trening i jeśli dopisze mi szczęście to ich spotkam na hali.
Dopiero kiedy widzę miejsce docelowe czyli Podpromie delikatnie się uśmiecham. Nawet uśmiechanie się mnie boli. Dotykam dłonią ust i wtedy widzę dopiero że na dłoni został ślad po krwi. Mam rozciętą wargę. Prawie biegiem udaję się do drzwi wejściowych na halę.
Nie wiem nawet jak pokonuję kolejne metry, nogi prawie odmawiają mi posłuszeństwa.

Kiedy znajduję się już w środku do mojej twarzy dociera ciepło. W lustrze dostrzegam mój fatalny wygląd. Włosy potargane, makijaż rozmazany a sukienka brudna. Rajstopy gdzie niegdzie dziurawe. Słyszę tak znajomy mi dźwięk odbijanych piłek i szczęśliwa w duchu zmierzam właśnie ku temu dźwiękowi.
Zatrzymuję się dopiero wtedy gdy widzę moich siatkarzy na boisku.
Michał siedzi na ławce i pije wodę, jego widok działa jak balsam na moje całe obolałe ciało. Próbuję wykonać krok w jego stronę ale wtedy zauważam że Michał patrzy na mnie zszokowany.
To ostatnie co widzę, potem już tylko czuję jak osuwam się na ziemię i słyszę ostatnie zdanie:
 "Boże to Emilka.!"



==========================================================================


Niespodzianka.!
Z okazji wczorajszej pięknej wygranej naszych orzełków jestem wcześniej niż planowałam:)
Następny za 2 do 3 dni :)
Mam dobry tydzień więc jakoś idzie pisanie:)
Do następnego:***

2 komentarze:

  1. OO super:) Cieszę się, ze tak szybko go dodałas :)
    Mam nadzieję, ze wszystko będzie dobrze z Emilią i dzieckiem, pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju się porobiło oby Emilce nic nie było:)
    Super że dodałaś tak szybko :)

    OdpowiedzUsuń